PATRIOTYCZNY MARSZ
28 kwietnia odbył się „Pierwszy Siemiatycki Marsz Biało-Czerwony”. Został on zorganizowany przez naszą szkołę i jest szczególnie znaczący dla całej społeczności Siemiatycz z uwagi na fakt, że prawdopodobnie akcją tą daliśmy początek obyczajowi, który na stałe wpisze się do tradycji naszego miasta.
Marsz przeszedł ulicą Pałacową i łącznie uczestniczyło w nim niemal 250 osób. Udział w nim wzięły władze powiatu, miasta i gminy, a także uczniowie, nauczyciele i dyrektorzy siemiatyckich szkół – Zespołu Szkół z Oddziałami Integracyjnymi im. Jana Pawła II, Gimnazjum Gminnego, Gimnazjum Publicznego nr 1 im. Ignacego Gilewskiego oraz oczywiście naszego liceum. Wszyscy ubrani w biało-czerwone stroje, niosąc flagi oraz baloniki w kolorach narodowych utworzyli żywą flagę. Mam nadzieję, że za rok jeszcze więcej osób znajdzie w swoich szafach biało-czerwone stroje i weźmie udział w „Drugim Siemiatyckim Marszu Biało-Czerwonym” 🙂
Ania Udzielak
Rozmowa z BARTKIEM GLOWACZEM -tegorocznym absolwentem naszego liceum i redaktorem Szkolnej Gazety „Cenzor”
1.Za Tobą trzy lata nauki w liceum. Jak patrzysz na tę szkołę z perspektywy trzecioklasisty? Jak zmieniły się Twoje wyobrażenia przez 3 lata nauki?
Bartek: Zarówno ja, jak i absolwenci z poprzednich lat, spoglądam na nasze liceum jako szkołę o wysokim wskaźniku zdawalności matury. Przez 3 lata nauki utwierdziłem się w przekonaniu, że uparcie dążąc do celu z pomocą nauczycieli, na pewno uda mi dobrze zdać ten egzamin .
2.Pierwsza klasa, pierwszy dzień szkoły, pierwsze wrażenia ? Jakie były?
Bartek: Rozpoczynając naukę w nowej szkole, obawiałem się restrykcyjności nauczycieli oraz dezaprobaty rówieśników. Moją pierwszą lekcją w liceum był język francuski. Wówczas wszyscy w klasie zostali zapytani m. in. o to, co lubią robić w wolnym czasie. Wtedy całkowicie nie wiedziałem co powiedzieć. Jednak nie wynikało to z mojej niewiedzy, ponieważ w gimnazjum osiągałem dobre wyniki z tego przedmiotu. Przyczyną był nadmierny stres. Z uśmiechem wspominam także pierwsze dni, kiedy to większość moich kolegów – w tym i ja – chodziliśmy po szkole z kartkami zawierającymi plan budynku. W tamtym czasie rozmieszczenie poszczególnych klas było nam obce, dlatego po 3 latach wywołuje to pewną radość.
3. Jakie wydarzenie, wycieczka, wspólna akcja, może wpadka utkwiło Ci najbardziej w pamięci?
Bartek: Co roku w naszej szkole odbywa się próbna ewakuacja. We wrześniu 2013 r. (pierwszy miesiąc w nowej szkole) wypadła ona w mojej klasie na języku polskim. Kiedy dzwonek, na znak alarmu, zabrzmiał w nietypowy sposób, pani profesor poinstruowała nas, abyśmy się spakowali i wyszli z klasy. Naszym punktem zbornym było boisko szkolne. Musieliśmy wtedy czekać na pozwolenie powrotu do szkoły, co nie było przyjemne z racji na niską temperaturę. Po pewnym czasie wróciliśmy do budynku. Zostaliśmy źle poinformowani i jako chyba jedyna klasa znaleźliśmy się w szkole, tak naprawdę bez pozwolenia. Lepiej sobie nie wyobrażać, gdyby taka sytuacja zaistniała w przypadku autentycznego zagrożenia pożarowego. Dlatego ten fakt utkwił mi najbardziej w pamięci.
4. Dlaczego pracowałeś w „Cenzorze”?
Bartek: Przychodząc do liceum, chciałem się w jakiś sposób angażować w życie szkoły. Z racji na mój głos, śpiewanie w chórze raczej odpadało. Udział w radiowęźle także nie był dobrym pomysłem, ponieważ jestem kompletnym laikiem w kwestii obsługiwania sprzętu muzycznego. Wobec tego pojawiła się koncepcja pracy w „Cenzorze”. Zredagowanie felietonu na określony temat czy przeprowadzenie z kimś wywiadu nie wymaga specjalnych umiejętności, lecz jedynie szczerych chęci. Po 3 latach nie żałuję podjętej decyzji, a jednocześnie zachęcam do współtworzenia „Cenzora”.
5. Za czym w naszej szkole będziesz tęsknić?
Bartek: Każdy absolwent naszego Zespołu Szkół ma pewien sentyment do tej szkoły, dlatego będę tęsknić za samym liceum. Wszak lata szkolne to najbardziej beztroski okres życia, kiedy naszym jedynym zmartwieniem są oceny w dzienniku. Miło będę wspominać także nauczycieli, którzy zawsze wychodzili naprzeciw uczniowi, nie rzucając mu nigdy kłód pod nogi. Radosnym momentem będzie dla mnie również przywołanie w pamięci mojej klasy.
6.Czego Cię nauczyło liceum?
Bartek: Mnie liceum nauczyło przede wszystkim systematycznej pracy, a jednocześnie uświadomiło, że przynosi ona pożądane efekty. W ciągu trzech lat pogłębiłem wiedzę ze swoich przedmiotów kierunkowych – historii, geografii i angielskiego. Nie- zależnie od wyniku na maturze, sprawia mi to ogromną satysfakcję, zachęcając do dalszego nabywania nowych wiadomości.
7. Jakieś rady dla młodszych kolegów?
Bartek: Przede wszystkim pamiętajcie, że trzeba się uczyć od pierwszych dni roku szkolnego. Będąc w klasie maturalnej, przekonacie się, że to, czego dowiedzieliście się w poprzednich latach, zaowocuje wam na egzaminie. Jak wiecie, łatwiej jest utrwalać już zdobytą wiedzę, niż nabywać ją od zera. Ponadto pragnę dodać, że niezależnie od profilu, na jakim jesteście, jeżeli naprawdę chcecie solidnie przygotować się do matury, to na pewno, z pomocą nauczycieli uczących w naszej szkole, uda wam się osiągnąć zamierzony cel.
Dziękuję za rozmowę
Rozmowa z KAROLINĄ SAK- tegoroczną absolwentką naszego liceum i redaktorką Szkolnej Gazety „Cenzor”
1. Za Tobą trzy lata nauki w liceum. Jak patrzysz na tę szkołę z perspektywy trzecioklasisty? Jak zmieniły się Twoje wyobrażenia przez 3 lata nauki?
Karolina: Szkoła jak szkoła. To tylko kolejny etap życia. Patrzę na nią pozytywnie – w końcu spędziłam tutaj 3 lata. Poznałam wielu ludzi, jestem pewna, że z paroma osobami utrzymam dalszy kontakt. Większość nauczycieli będę wspominać bardzo dobrze (zwłaszcza prof. Bożenę Czerkas oraz prof. Monikę Wielgat – nigdy nie wiedziałam takiego zaangażowania ze strony nauczycieli w przygotowanie uczniów do matury jak u Pań!). Co do wyobrażeń – zależy czego miałby dotyczyć. Jeśli chodzi o liceum, nie miałam wygórowanych wyobrażeń. Po prostu nie chciałam robić problemów finansowych rodzicom – stąd mój wybór padł na LO im. KEN. 2.
2.Pierwsza klasa, pierwszy dzień szkoły, pierwsze wrażenia ? Jakie były?
Karolina: Było dość dziwnie. Znałam tylko 3 osoby – i to z widzenia. Nie poszłam na uroczystość rozpoczęcia roku, wolałam poczekać pod klasą. W klasie dosiadła się do mnie pewna blondynka z różowymi końcówkami. To z nią po raz pierwszy zamieniłam parę słów. Z początku traktowałam klasę z dystansem, ale po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do nowych twarzy. Cóż, jak każdy. Nauczyciele byli przemili, starali się o dobrą i przyjazną atmosferę w klasie i podczas lekcji. Miłe złego początki, hehe.
3. Jakie wydarzenie, wycieczka, wspólna akcja, może wpadka utkwiło Ci najbardziej w pamięci?
Karolina: Najważniejszą i najoryginalniejszą z wpadek lepiej zostawię dla siebie. A coś bez użycia cenzury? Najbardziej utkwił mi w pamięci mój własny występ na forum całej szkoły. Lubię śpiewać, choć mój głos jest bardzo pospolity. Stresowałam się, ale to nic nadzwyczajnego. Ta ulga po skończeniu ostatniej zwrotki… Innym dość istotnym punktem w ciągu tych trzech lat jest krwiodawstwo. Od dzieciaka się bałam igieł. Nawet u dentysty nie brałam znieczulenia. Mimo wszystko od zawsze lubiłam pomagać, czuć się komuś potrzebna, słodycze także uwielbiałam (nie będę kłamać: pierwszy raz odwiedziłam ambulans krwiodawstwa, bo byłam głodna). Miłe panie zapewniły mi dobrą opiekę, igły prawie nie czułam, a ja sama z kolei czułam się jak Jezus pomagający Marii Magdalenie. Niesamowite uczucie.
4. Dlaczego pracowałaś w „Cenzorze”?
Karolina: Od zawsze lubiłam pisać. I od zawsze z różnym skutkiem. Uwielbiałam pisać felietony dotyczące spraw otaczającego świata. Najbezpieczniej czułam się, pisząc opowiadania: wymyślanie niestworzonych historii było czymś, w czym czułam się bardzo dobrze. W szeregi “Cenzora” wkroczyłam na początku drugiej klasy. Dlaczego nie w pierwszej? Treningi zajmowały mi czas. Pracę w “Cenzorze” wspominam bardzo dobrze. Prof. Monika Basista była (i nadal jest) otwarta na nowe tematy, a także doradzała, wprowadzała korekty, a nawet zdarzyło się wprowadzenie cenzury (wiedzieliście, że słowo “wódka” jest słowem niedozwolonym?). Zachęcam do zapisania się do redakcji “Cenzora”. Z pewnością osoby lubiące pisać nic nie stracą – wręcz zyskają.
5. Za czym w naszej szkole będziesz tęsknić?
Karolina: Będę tęsknić za szkolną biblioteką, paniami bibliotekarkami, pracownią geograficzną i kotletami mielonymi. Poważnie.
6.Czego Cię nauczyło liceum?
Karolina: Podstawowych i obowiązkowych widomości z dziedziny geografii i historii wymaganych na studiach. Na pewno nie życia – nadal nie wiem, jak rozliczać pit. Ale na szczęście wiem, ile wynosi logarytm z 27 przy podstawie 3! 7. 7. Jakieś rady dla młodszych kolegów?
Karolina: Szanujcie siebie i innych. Szanujcie zarówno swoją pracę, jak i czyjąś. Przede wszystkim bądźcie sobą i róbcie to, w czym jesteście dobrzy. Powodzenia!
Dziękuję za rozmowę
Rozmowa z PAWŁEM TERESZKIEWICZEM- tegorocznym absolwentem naszej szkoły i redaktorem Szkolnej Gazety „Cenzor”
1. Za Tobą trzy lata nauki w liceum. Jak patrzysz na tę szkołę z perspektywy trzecioklasisty? Jak zmieniły się Twoje wyobrażenia przez 3 lata nauki?
Paweł: Coraz bliżej matury, coraz mniej się chce pracować, dlatego warto uczyć się od początku, brać udział we wszystkim, co jest organizowane i być pomocnym w każdej chwili. Pozostawienie po sobie dobrego wrażenia nie tylko rzutuje na oceny, ale także na opinię, a nieco nauki pomaga również na maturze. Mimo wielu pokus (w klasie maturalnej już jesteśmy dorośli) przy dobrym postępowaniu z łatwością możemy zaliczyć ważne egzaminy.
2.Pierwsza klasa, pierwszy dzień szkoły, pierwsze wrażenia ? Jakie były?
Paweł: Pierwszy dzień nauki nie był dla mnie czymś niezwykłym. Normalne przyjście do szkoły, uczestniczenie w apelu, otrzymanie planu lekcji i szybko do domu, aby wykorzystać ostatni dzień wakacji! Natomiast pierwsza klasa to było coś, czego się nie zapomina. Nowi znajomi, nauczyciele, zasady, wszystko nowe. Każdy musiał przyzwyczaić się do mnie, tak jak i ja do każdego. Próbowałem pokazać się z jak najlepszej strony, co procentowało nie tylko w pierwszej klasie, ale i w całej mojej licealnej edukacji.
3.Jakie wydarzenie, wycieczka, wspólna akcja, może wpadka najbardziej utkwiło Ci w pamięci?
Paweł: Doświadczyłem dwóch wpadek. Po pierwsze publicznie pomyliłem imię mojej profesor matematyki, a druga miała miejsce podczas szkolnej wycieczki na lodowisku. Przez swoje nieodpowiedzialne zachowanie mogłem zrobić komuś krzywdę, jednak nikomu, na moje szczęście, nic się nie stało. Obie wpadki szczerze opisałem w naszej szkolnej gazetce (zajrzyjcie do numerów archiwalnych dostępnych na stronie szkoły).
4.Dlaczego pracowałeś w „Cenzorze”?
Paweł: Dziennikarskie szlify zdobywać zacząłem już w gimnazjum. Razem z kilkoma koleżankami oraz panią od polskiego prowadziliśmy naszą skromną gazetkę. Decyzja o wstąpieniu do redakcji zapadła dosyć szybko. Dowiedziałem się, że ci, którzy w niej pracują, mają ułatwioną sprawę przy tzw. projektach ( nasze gazetki + prezentacja, pozwalały zaliczyć wcześniej wymienione projekty). Praca w gazetce gimnazjalnej tak mi się spodobała, że bez wahania w liceum znów zacząłem zajmować się pisaniem.
5.Za czym w naszej szkole będziesz tęsknić?
Paweł: Nie wiem jak inni, ale ja będę bardzo tęsknił za naszą szkołą i wcale nie piszę tego, aby poprawić wizerunek tej placówki. Po prostu takie są fakty. Niektóre miejsca, ludzie sprawiają, że z bólem serca opuszcza się tę szkołę. Jednym z najważniejszych miejsc jak dla mnie w naszej szkole stołówka. Uważam, że jak się pracuje, tak się je i żyję w rytm tej zasady. Uwielbiam to miejsce, jedzenia nigdy tu nie brakowało. Była nawet taka sytuacja, że nie mogłem na miejscu zjeść obiadu i poprosiłem na wynos. Panie kucharki bez problemu się zgodziły i dostałem dość sporą porcję obiadu. Coś wspaniałego! Kolejne miejsce, które szczególnie zapamiętam, to biblioteka. Zawsze można się było tam czegoś dowiedzieć, poradzić albo zwyczajnie porozmawiać. Organizowana była i jest też tam spora ilość konkursów oraz różnego rodzaju imprez. Sam brałem w większości udział, w niektórych nawet z sukcesami. Nieważne czy wygrywasz, czy przegrywasz, jeśli wystartujesz, już jesteś zwycięzcą. Nie mogę też zapomnieć o moich znajomych. Poznałem tu masę osób przez te trzy piękne lata, niektórych bardziej polubiłem, innych mniej, ale to się nie liczy. Można się nie lubić, ale trzeba się szanować. Ciężko będzie mi się z nimi wszystkimi rozstać, ale kto wie, może spotkam jeszcze kogoś z nich na swojej życiowej drodze 🙂 Wyrazy szacunku należą się również mojej wychowawczyni, dzięki której nauczyłem się, jak to jest mieć ,,lekkie pióro”.
6. Czego Cię nauczyło liceum?
Paweł: Liceum nauczyło mnie dojrzałości, samodzielności, podejmowania wielu ważnych życiowych decyzji oraz tego, że lepiej nie dawać mi piłki do kosza, bo wtedy staję się nad wyraz przebojowy 😛
7. Jakieś rady dla młodszych kolegów?
Paweł: Najważniejszą radą dla młodszych kolegów jest to, że skoro już wybraliście nasze LO, to nie bądźcie tylko uczniami, starajcie się w miarę możliwości robić coś dla tej szkoły, coś więcej, dajcie coś od siebie, aby na koniec trzeciej klasy każdy dobrze Was wspominał (mam nadzieję, że i mnie ktoś będzie miło pamiętał).
Majówka z KEN-em
25 maja 2016 roku w naszym liceum odbyła się pierwsza w historii szkoły majówka z KEN-em. Była to impreza zorganizowana dla wszystkich mieszkańców Siemiatycz i okolic. Każdy uczestnik mógł znaleźć coś dla siebie. Całą zabawę prowadzili tegoroczni absolwenci i uczniowie z naszej szkoły. Poszczególne klasy przygotowały pokazy mody. Przedstawiły różne style i epoki. Oprócz tego zaprezentowały występy w formie programu ,,Twoja twarz brzmi znajomo”, co według widzów było bardzo dobrym pomysłem. Na scenie można było zobaczyć m.in. Zenka Martyniuka (w jego rolę wcieliła się Patrycja Pietraszuk z kl. II B), Tomka Niecika (Paweł Kłopotowski kl. II E), Krzysztofa Krawczyka (Olga Jeleszuk kl. II A), usłyszeć piosenkę pt. ,,Kanikuły” (w wykonaniu Gabrysi Usakiewicz z kl. II E) albo z bliska przyjrzeć się stylowi, jakim jest retro. Klasa I C przygotowała również występ zespołu Pentatonix (w składzie: Magdalena Bobrowicz, Eliza Mickiewicz, Aleksandra Kasperuk, Krzysztof Koc, Michał Rozwadowski). Wszystkie występy były świetnie przygotowane i przedstawione. Najbardziej jednak zachwycił publiczność Tomasz Niecik, który wraz z Jesicą (Iza Kłopotowska kl. II E) i Amandą (Gabrysia Usakiewicz kl. II E) zaprezentował piosenkę ,,Cztery osiemnastki”. Myślę, że ten występ na długo utkwi w pamięci widzów.
Występy uczniów przeplatane były rozgrywkami sportowymi, konkursami dla nauczycieli (rzut beretem) i konkurencjami dla uczniów (rzut surowym jajkiem). Dodatkowa atrakcję stanowiły stoiska klasowe przygotowane przez uczniów poszczególnych klas. Można było dokładnie zapoznać się z profilami oferowanymi przez naszą szkołę i przyjrzeć się ciężkiej pracy naszych kolegów. Przy niektórych stoiskach goście mogli obejrzeć ciekawe doświadczenia, upleść wianek z polnych kwiatów czy wziąć udział w konkursie. Przy innych zaś oferowano gofry, frytki i ciasto.

Dla zainteresowanych służbami specjalnymi przygotowane były oddzielne stanowiska. Każdy z uczestników mógł podejść, zapytać o nurtujące go sprawy i przyjrzeć się z bliska pracy policjantów, strażaków i funkcjonariuszy straży granicznej.
Dodatkowym plusem majówki były stanowiska gastronomiczne takich zakładów jak: PSS Społem czy Kresowiak. Oprócz tego każdy mógł poczęstować się ciastem pieczonym przez naszych nauczycieli i kolegów albo kupić sobie smaczne lody gałkowe.
Przygotowując majówkę, uczniowie i nauczyciele uwzględnili potrzeby wszystkich gości, nawet tych najmłodszych. Dzieci mogły wspaniale spędzić czas, zjeżdżając ze zjeżdżalni czy skacząc na dmuchanym zamku, podczas gdy ich rodzice zajęci byli oglądaniem występów uczniów i innymi atrakcjami.
Wszyscy świetnie się bawili i pozytywnie wspominać będą to wydarzenie. Wśród obecnych (gości i gospodarzy) panowała bardzo miła i przyjazna atmosfera. Mam też nadzieję, że majówka na stałe wpisze się w tradycję naszej szkoły.
Ewa Klimczuk
LEKCJA W TERENIE
Dnia 1 czerwca w ramach zajęć terenowych z geografii wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. O 9 wyruszyliśmy spod szkoły podzieleni na dwie grupy, jedną kierował pan Stanisław Sieklucki, drugą- pan Tadeusz Nazarewicz.

Pierwszy przystanek zrobiliśmy w Krupicach, aby zobaczyć lej po bombie, którą podczas drugiej wojny światowej wystrzelili hitlerowcy. Następnie ruszyliśmy w stronę Klekotowa, gdzie mogliśmy na własne oczy zobaczyć, jak produkowane są przedmioty z wikliny, co wcale nie jest rzeczą łatwą. Kolejnym naszym punktem było miejsce za Ogrodnikami, gdzie dzięki uprzejmości jednego z mieszkańców wsi mogliśmy zobaczyć i dowiedzieć się czegoś więcej o żeremiach bobrów. Zdobywając nową wiedzę, trochę zgłodnieliśmy, więc naszym ostatnim punktem było ognisko w Wólce Nadbużnej. Dzięki uprzejmości właściciela jednego z pensjonatów mogliśmy zjeść upieczone w ognisku kiełbaski na tle ładnych widoków. Po smakowitym obiadku nastąpił czas powrotu do domu. Umilały go nam opowiadania panów profesorów. Z chęcią wybralibyśmy się na taką wycieczkę jeszcze nie raz.
MAGDALENA TURCZUK , KL. IIE
Praskie opowieści,
czyli o tym, jak klasy IC , IA i IIC podróżowały do Pragi,Wrocławia i Łodzi
Podróż zaczynaliśmy o 5 rano, co oznaczało pobudkę najpóźniej o 4, chociaż niektórzy być może wcale nie poszli spać tej nocy. Siemiatycze opuszczaliśmy pełni entuzjazmu w oczekiwaniu na przyszłe przygody (tak naprawdę to nie – pół autokaru zasnęło w ciągu pierwszych pięciu minut, a reszta zazdrościła im twardego snu). Zajęliśmy jedne z najlepszych miejsc – sam środek! Wystarczająco daleko od czujnych uszu i oczu opiekunów, ale i wystarczająco blisko, by nie zostać posądzonym o niecne zamiary.
W okolicach Warszawy już tylko nieliczni pozostali w objęciach Morfeusza. Wyboje na naszych polskich drogach rozbudziły i rozruszały towarzystwo. Podziwialiśmy piękne krajobrazy za oknami, prowadziliśmy pełne emocji rozmowy, opowiadaliśmy dowcipy na cały głos – ale to było w podstawówce. Teraz każdy był zajęty komórką – swoją lub cudzą, jeśli takowej nie posiadał (udokumentowano jeden taki przypadek na 46 osób). Quo vadis, społeczeństwo?!
Po drodze zatrzymaliśmy się we Wrocławiu. Mieliśmy okazję podziwiać gatunki zwierząt z Czarnego Lądu i reszty świata we wrocławskim ogrodzie zoologicznym. Następnie pojechaliśmy na starówkę, gdzie w czasie wolnym kupiliśmy pamiątki i robiliśmy zdjęcia przy kolejnych atrakcjach miasta.
Po długiej i wyczerpującej podróży dotarliśmy wreszcie do schroniska, gdzie ugoszczono nas w iście spartańskich warunkach (tylko jedno gniazdko do ładowania komórek na pokój). Po wstępnym zakwaterowaniu doszło do szeregu przemieszań w pokojach. Pierwszy posiłek, jaki zjedliśmy w „restauracji” pozostawiał wiele do życzenia, ale każdy następny okazywał się zaskakująco lepszy w smaku.
Następnego ranka przekroczyliśmy polsko-czeską granicę, by wraz z przewodnikiem udać się do czeskiego miasteczka Ardšpach, którego nazwy nikt nie był w stanie zapamiętać. Cały dzień podziwialiśmy górskie krajobrazy, wchodząc i schodząc z punktów widokowych bardzo stromymi schodami oraz przeciskając się przez szczeliny węższe niż korytarze naszej szkoły.
Do Pragi dotarliśmy trzeciego dnia wycieczki. Przez ponad sześć godzin oglądaliśmy zabytki stolicy, słuchając opowieści przewodnika. Przechodziliśmy przez Most Karola, podziwialiśmy budowle takie jak Katedry Św. Wita, Wacława i Wojciecha, Ratusz Staromiejski ze słynnym zegarem astronomicznym (praski Orloj). Praga to bardzo czyste i zadbane miasto. Jedyne graffiti, jakie mijaliśmy, znajdowało się na Ścianie Johna Lennona, na której pomimo zakazu wciąż pojawiają się kolejne napisy. Dużym zaskoczeniem były dla nas inne od naszych znaki drogowe, na których każdy ludzik przechodzący przez pasy czy jadący na rowerze miał nakrycie głowy. Przyczyny tej różnicy nie był w stanie wyjaśnić nawet przewodnik, który oprócz przybliżenia nam historii miasta, udzielił krótkiego kursu języka. Czesi rozumieją po polsku i łatwo się z nimi dogadać bez znajomości czeskiego.
Wieczory upływały nam na grze w mafię, wspólnej zabawie i oczekiwaniu w kolejce do łazienki. Noce były za krótkie na spanie – wielogodzinne rozmowy odsypialiśmy w drodze między kolejnymi punktami wycieczki. Na samym końcu odwiedziliśmy Łódź. Po zakupach w Manufakturze wracaliśmy zadowoleni do Siemiatycz, myśląc o kolejnym wspólnym wyjeździe.
6-9 czerwca 2016 Wrocław-Praga-Łódź
Ola K. i Dominik B.
NASZA PASJA: PIŁKA NOŻNA
Rozmowa z Grześkiem Borowym, Dominikiem Polakiem oraz Marcinem Iwaniukiem- uczniami klasyIIID i piłkarzami klubu MKS Mielnik
1.Od zawsze lubiliście sport, czy to przyszło z czasem?
Grzesiek: Tak, od zawsze. Już od najmłodszych lat wychodziłem razem z chłopakami z osiedla pokopać piłkę i tak już mi zostało. W piłkę nożną gram w klubie od 4 klasy szkoły podstawowej.
Dominik: Piłką nożną fascynuję się od dzieciństwa. W drużynie gram z małymi przerwami od pierwszej klasy podstawówki.
Marcin: Od kiedy pamiętam, pasjonowała mnie piłka nożna, dlatego postanowiłem rozwijać swoje zainteresowania i od 5 klasy szkoły podstawowej nieustannie należę do klubu sportowego i czynnie zajmuję się tą dziedziną sportu.
2.Dlaczego akurat piłka nożna, a nie jakaś inna dyscyplina?
Grzesiek: Na moim osiedlu wszyscy grali w nogę, więc i ja, żeby się nie wyróżniać ani nie nudzić, grałem razem z nimi.
Dominik: Według mnie piłka nożna to najlepszy sport. Uczy taktyki i współpracy między zawodnikami. Do gry potrzebne są różne umiejętności, począwszy od myślenia, a skończywszy na szybkości.
Marcin: Często oglądałem mecze piłki nożnej i zacząłem inspirować się profesjonalistami. Postanowiłem spróbować swoich sił, mając na uwadze to, że jest to sport ogólnorozwojowy.

3.Jak wyglądały początki Waszej kariery? Pierwsze Wasze kluby?
Grzesiek: Od dziecka grałem razem z chłopakami, a w 4 klasie zostałem jednym z członków klubu sportowego KKS Orzeł Bobola Siemiatycze. Od pół roku gram w drużynie MKS-u Mielnik.
Dominik: Moja przygoda ze sportem rozpoczęła się dosyć wcześnie. Od pierwszej klasy podstawówki grałem w klubie MKS Czarni Węgrów, w czwartej klasie przeszedłem do drużyny GKS Miedzanka Miedzna, w szóstej klasie uczęszczałem do Delty Warszawa. W trzeciej gimnazjum zacząłem trenować pod okiem księdza w KKS-ie Orzeł Bobola, a obecnie jestem wypożyczony przez klub MKS Mielnik.
Marcin: Od początku grałem w KKS-ie Orzeł Bobola. Następnie zostałem wypożyczony do Cresovii, a obecnie, tak jak koledzy, jestem wypożyczony przez klub MKS Mielnik.
4.Wszyscy obecnie gracie w MKS Mielnik. Co Was skłoniło do tej zmiany?
Grzesiek: Zmieniłem klub, ponieważ w Mielniku jest wyższy poziom gry. W seniorach, w których gram obecnie, mam możliwość większego rozwoju niż w juniorach Orła.
Dominik: Do zmiany klubu skłoniła mnie przede wszystkim możliwość dalszego rozwoju. Wyższy jego poziom zapewnia mi gra w grupie seniorów, a ja bardzo chcę grać i doskonalić swoje umiejętności.
Marcin: Po licznych kontuzjach, którym w ostatnim czasie uległem, chciałem znowu grać i dostałem taką możliwość od mojej obecnej drużyny.

5.Jak wyglądają Wasze treningi?
Grzesiek: We wtorki i w piątki trenujemy w Mielniku po ok. 1,5 godziny. Natomiast w przeddzień meczu nasze spotkania trwają ok. 1 godziny, po to, żeby nie przemęczyć się przed czekającym nas meczem.
Dominik: Oprócz tego gościnnie trenujemy w Boboli. Także w tygodniu mamy ok. 4-5 treningów.
Marcin: Mamy też zalecenia treningów indywidualnych. Są to głównie treningi siłowe albo wytrzymałościowe.
6.Jak godzicie treningi ze szkołą i przygotowaniami do zbliżającej się matury?
Grzesiek: Jak ktoś chce się uczyć, to zawsze znajdzie na to czas, trzeba tylko chcieć.
Dominik: Jesteśmy na profilu matematyczno-fizycznym, więc nie mamy aż tak dużo nauki jak w przypadku klasy biologiczno-chemicznej. Nasz profil wymaga przede wszystkim zrozumienia treści, albo coś rozumiesz i umiesz, albo nie.
Marcin: Treningów jest sporo, ale jak się chce, to można wygospodarować chwilę na naukę.
7.Czy nie macie czasami dość ciągłych treningów, meczów, wyjazdów? Nie przychodzą chwile zwątpienia i rezygnacji?
Grzesiek: Nie. Nawet jeżeli przegram jakiś mecz, to nie jest to powód do zniechęcenia. Mnie przegrane motywują do dalszej walki i doskonalenia swoich umiejętności.
Dominik: Nigdy nie myślałem o rezygnacji. Gdybym to wszystko zostawił, w moim życiu pojawiłaby się bardzo duża pustka, z którą chyba nie wiedziałbym jak sobie poradzić.
Marcin: W swoim życiu miałem wiele kontuzji. Czas rekonwalescencji po nich był okresem, kiedy kompletnie nie chciało mi się grać, miałem dość. Jednak ksiądz, który był jednocześnie moim trenerem, skutecznie mnie motywował.
8.Jak się dogadujecie ze swoimi trenerami?
Grzesiek: Naszym obecnym trenerem w MKS-ie Mielnik jest pan Radosław Kondraciuk. Bardzo fajnie nam się razem współpracuje. Trener zawsze nas wspiera, doradza, motywuje, za co go bardzo cenimy.
Dominik: Również gościnnie uczęszczamy na treningi do księdza Jarosława Rosłona, u którego zawsze znajdzie się miejsce dla nas. Nie możemy przecież o nim zapomnieć. Obaj trenerzy nas wspierają, motywują i pomagają poprawiać nam nasze błędy.
Marcin: Nasz obecny trener jest naprawdę w porządku. Jeżeli chodzi o dogadywanie się, to nie mamy z tym najmniejszego problemu.
9.Jaka atmosfera panuje wśród piłkarzy przed istotnymi meczami?
Grzesiek: W naszej drużynie panuje rodzinna atmosfera. W KKS-ie Orle wszyscy dobrze się znaliśmy. W MKS-ie Mielnik gramy od niedawna i jeszcze aż tak dobrze się nie znamy, ale mimo to świetnie się dogadujemy. Nawet istotne mecze nie wpływają na nasze relacje w drużynie.
Dominik: Dla nas wszystkie mecze są ważne. Na pewno nie stresujemy się przed rozgrywkami. Jedynym wyjątkiem są Derby, tu czujemy lekki niepokój, ale to wszystko. Motywujemy się wzajemnie, walczymy o wygraną, ale jak się nie uda, to trudno. Trenujemy dalej i liczymy na to, że następnym razem pójdzie lepiej. Staramy się utrzymać na jak najwyższym poziomie. Nasi koledzy z drużyny są od nas starsi i wiążą z nami duże nadzieje, wspierają nas radą. Uczymy się od nich, ale jak coś nam nie wyjdzie, to nie mają do nas o to pretensji.
Marcin: W drużynie dobrze dogadujemy się między sobą. Nie mamy problemów z porozumieniem. Wspieramy się wzajemnie i staramy się utrzymać jak najwyższy poziom naszej gry.
10.Kto wspiera Was w trudnych chwilach, kiedy w karierze sportowej nie wszystko układa się po Waszej myśli?
Grzesiek: Nie załamujemy się po porażkach, wiemy, że nie zawsze udaje nam się to, co sobie zaplanowaliśmy. W przypadku niepowodzenia wspierają nas głównie koledzy.
Dominik: Nie załamujemy się, przecież gramy tylko w IV lidze, nie odczuwamy aż takiej presji. Bywa różnie: raz porażka, raz zwycięstwo.
M: Po ewentualnej przegranej wspiera nas trener, wskazując nasze ewentualne błędy i mówiąc, że następnym razem będzie lepiej.
11.Wasze największe osiągnięcia? Czym moglibyście się pochwalić?
Grzesiek: W 2012 roku zajęliśmy IV miejsce w Polsce w rozgrywkach o Puchar Donalda Tuska, które odbywały się na małych boiskach.
Dominik: W I klasie liceum zakwalifikowaliśmy się do Makroregionalnej Ligi Juniorów, w której grały po 2 najlepsze drużyny z 4 województw.
Marcin: W II liceum, należąc do KKS-u Bobola, wygraliśmy Ligę Wojewódzką.
12.Jak oceniacie siebie jako piłkarzy?
Grzesiek: Nie jestem wielkim sportowcem. Muszę się jeszcze dużo nauczyć. Myślę, że trzeba doskonalić się przez cały czas. Uważam, że na tym etapie nie jesteśmy jeszcze gotowi na grę np. w lidze zawodowej.
Dominik: Wszyscy gramy na jednakowym poziomie. Świat stoi przed nami otworem. Kluczowe dla nas będą najbliższe lata. Dużo jeszcze przed nami. Cały czas się doskonalimy i liczymy na dalsze sukcesy.
Marcin: Nie jestem piłkarzem zawodowym, ale mimo to staram się, aby moja gra była na jak najwyższym poziomie. Przez cały doskonalę swoje umiejętności i mam nadzieję, że moja ciężka praca zaowocuje w przyszłości.
13.Jakie są Wasze plany na przyszłość? Czy wiążecie je z piłką nożną?
Grzesiek: Na pewno będę nadal trenował, ale wielkich nadziei sobie nie robię. Natomiast piłka nożna na pewno zostanie w moim życiu, choćby nawet amatorsko.
Dominik: Swoje plany z piłką nożną wiążę jak najbardziej. Chciałbym nadal grać i będę to robił. Pomyślę też o jakichś studiach.
Marcin: Wybieram się na studia, ale sport na pewno pozostanie w moim życiu. W tej chwili nawet nie myślę o rezygnacji z tego co robię.
14.Macie jakichś swoich idoli?
Grzesiek: Owszem, zwracam uwagę na profesjonalistów, ale nieszczególnie. Moim ulubionym piłkarzem jest Steven Gerrard.
Dominik: Podoba mi się styl, w jakim grał Zinedine Zidane, ponieważ miał on nienaganną taktykę. Można się od niego wiele nauczyć. Trochę podpatruję jego grę, ale nie chcę być jego sobowtórem. Dobrym piłkarzem jest też Mesut Özil.
Marcin: Nie mam swojego ulubionego sportowca. Natomiast próbuję uczyć się, podpatrując profesjonalistów.
15.Czy uprawianie tego sportu pomaga Wam jakoś w życiu codziennym?
Grzesiek: Przede wszystkim mam bardzo dobrą kondycję fizyczną. Bardzo mało choruję, natomiast jeżeli chodzi o korzyści materialne, to takowych niestety nie mam.
Dominik: Przede wszystkim spełniam się ,,zawodowo”. Jestem bardziej wysportowany niż moi rówieśnicy i robię to, co naprawdę lubię.
Marcin: Grę w piłkę nożną uważam za fajną formę spędzania czasu wolnego. Czerpię radość z gry, a meczom za każdym razem towarzyszy duża dawka emocji i adrenaliny.
16.Wady i zalety tego sportu?
Grzesiek: Za największą wadę uważam kontuzje, które są nieuniknione w każdym sporcie. Natomiast zaletą mogą być wysokie zarobki, jeśli jest się profesjonalistą, a przede wszystkim możliwość robienia tego, co się lubi.
Dominik: Według mnie wad nie ma, ewentualnie kontuzje. Zaś zaletą jest możliwość rozwijania swoich pasji, awans do lepszego klubu i spełnienie marzeń.
Marcin: Zaletą jest rozrywka, możliwość rozwijania swoich umiejętności. Natomiast wadą są kontuzje, które mimo wszystko uważam za motywację do dalszych treningów i samodoskonalenia się.
17.Co robicie w wolnych chwilach? Może uprawiacie jakieś inne dyscypliny sportu?
Grzesiek: Na dodatkowe dyscypliny nie mam czasu, natomiast wolne chwile poświęcam na wyjścia ze znajomymi.
Dominik: Absolutnie nie. Oprócz piłki nożnej nie zajmuję się niczym innym, ponieważ gdyby tak było, to według mnie mijałoby się to z celem. W wolnych chwilach natomiast lubię obejrzeć sobie jakiś fajny film.
Marcin: Niestety na nadmiar wolnego czasu nie narzekam. Szkoła, treningi, ćwiczenia indywidualne pochłaniają większość mojego czasu, a lekcje przecież od czasu do czasu też trzeba odrobić.
18.Czy sport jest tylko dla wybranych?
Grzesiek: Sport jest dla wszystkich. Niepotrzebne są tu jakieś większe predyspozycje. Każdy może grać, niezależnie od wieku, siły czy umiejętności. Brak kondycji nie jest wymówką, kondycję zawsze można poprawić. Wystarczą tylko chęci.
Dominik: Według mnie sport jest dla wszystkich. Jednak ten zawodowy jest tylko dla wybranych, ponieważ tam potrzebna jest taktyka, wiedza oraz umiejętności.
Marcin: Sport jest dla każdego, niezależnie od wieku czy predyspozycji. Myślę, że każdy powinien w większym bądź mniejszym stopniu uprawiać sport, choćby dla własnego zdrowia.
19.Jak radzicie sobie z powszechnie panującym przekonaniem, że piłkarze to niezbyt mądrzy ludzie, a piłkę kopią tylko dlatego, że nic innego nie potrafią?
Grzesiek: Jeżeli ktoś tak mówi w odniesieniu do piłkarzy zawodowych, to jest po prostu zazdrosny o to, że doszli aż tak wysoko i w związku z tym zarabiają duże pieniądze. Myślę że takie stwierdzenie jest nie fair wobec nich.
Dominik: Tak jak w życiu są różni ludzie, tak samo są różni piłkarze. Myślę, że są tacy, którzy faktycznie nic poza tym nie robią, ale są i tacy, którzy poza sportem realizują się na innych płaszczyznach i w innych dziedzinach.
Marcin: Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Uważam, że gra w piłkę nożną wymaga odpowiedniego poziomu inteligencji. Przecież gra w klubie do czegoś zobowiązuje. Żeby dobrze zagrać, trzeba mieć nie tylko o tym jakieś pojęcie czy znać zasady, ale przede wszystkim potrafić dobrze wykorzystać je w praktyce.
Dziękujemy za udzielenie wywiadu i życzymy dalszych sukcesów 🙂
Grzesiek, Dominik, Marcin: My również dziękujemy.
rozmawiały Ewa Klimczuk i Magdalena Turczuk