Krótka historia gazetek szkolnych w Zespole Szkół w Siemiatyczach- o Radarze, Kujonie, Na Własnych Śmieciach i innych gazetkach, które poprzedziły pojawienie się „Cenzora” pisze Monika Basista
Piętnastolecie „Cenzora” zainspirowało mnie do spojrzenia w przeszłość i przyjrzenia się historii tworzenia rożnego rodzaju gazetek w naszej szkole. Choć z dumą muszę napisać, że „Cenzor” jest najdłużej działającą gazetką ścienną i pierwszą, która ukazuje się w Internecie, to poprzedziło jego powstanie imponujące dziedzictwo. Pisząc o nim, opierałam się na dostępnych, zgromadzonych przeze mnie materiałach, jeśli czegoś nie uwzględniłam, przepraszam.
W latach 1976-80 istniała w naszej szkole ścienna gazeta literacka „Feniks” redagowana pod kierunkiem uczniów Jerzego Nowickiego i Zdzisława Raczyńskiego. W latach siedemdziesiątych XX wieku Samorząd szkolny wydawał również comiesięczną gazetkę „Nasz głos”, w której każda klasa zamieszczała regularnie swoje artykuły.
W roku szkolnym 1982/83 zaczęła wychodzić w szkole, także jako inicjatywa Samorządu Uczniowskiego, którego opiekunem była wówczas polonistka – pani Walentyna Oniszczuk, gazeta ścienna „Nasze Sprawy”, dwutygodnik. Z czasem zmieniła nazwę na „Empiria” (łac. empiricus- oparty na doświadczeniu”) i stała się miesięcznikiem. Gazeta mieściła się na I piętrze starej szkoły, przy sali nr 34 i zajmowała 3 gabloty. W sumie wychodziła przez 10 lat. To były ciężkie czasy dla redakcji- bez ksero, bez komputerów. Teksty były pisane ręcznie, w najlepszym wypadku na maszynie. Przy redagowaniu tej gazety pracowali między innymi: Dariusz Kuźniewski, Maria Grygoruk, Agnieszka Żero, Mariola Mucha, Renata Prokopiak, Robert Sadowski, Agnieszka Tomkiel, Urszula Zalewska, Adam Urbański. Za stronę graficzną odpowiedzialne były m.in.: Katarzyna Nowakowska, Małgorzata Lepucka, Alina Wiszenko, Barbara Zasłonka.
W roku szkolnym 1995/96 w grudniu zadebiutowała w naszej szkole gazetka broszurowa o tytule „Radar”.
Była ona redagowana przez Samorząd Uczniowski. Pomocą techniczną przy jej tworzeniu służył pan Jarosław Ryszczuk, który wówczas rozpoczął pracę w naszej szkole.
W roku szkolnym 1996/97, również w formie broszurowej, ukazało się 5 numerów „Kujona”, nad którym opiekę sprawowała polonistka – pani Zofia Samoć.
Składy redakcyjne zmieniały się. Pracowali w nich: Magda Jakubiuk, Monika Fleks, Patrycja Górska, Marta Wiercińska, Beata Zalewska, Urszula Stępkowska, Monika Kosińska, Marta Stawiecka, Urszula Niemyjska, Anna Radziszewska, Linda Jakubowska, Paweł Raszkiewicz, Andrzej Pleszuk, Katarzyna Terebun. Przygotowaniem do druku, ponownie jak w roku ubiegłym, zajął się pan Jarosław Ryszczuk.
Rok szkolny 1998/1999 zaowocował wydaniem 2 numerów, jak sami jego twórcy napisali, „pisemka Samorządu Uczniowskiego Zespołu Szkół w Siemiatyczach”. Pierwszy numer ukazał się jako „Tytuł Próbny”, drugi –„Na Cenzurowanym”.
Pismo redagowali: Justyna Kasjaniuk, Justyna Godun, Małgosia Dmitruk, Monika Dubińska, Marta Kobus, Ania Bielecka, Agata Hruświcka, Sylwia Pużuk, Ela Strzelecka, Adam Chrabin, Jarek Sołomacha, Grzegorz Jakubiuk. Wśród dobroczyńców gazety wymienieni zostali: pan wicerdyrektor Zdzisław Warpechowski, pan Krzysztof Wieczorek i oczywiście pan Jarosław Ryszczuk.
Trzy numery gazety „Na Własnych Śmieciach” wydał Samorząd Uczniowski w roku szkolnym 1999/2000.
Pod czujnym okiem panów Zdzisława Warpechowskiego, Krzysztofa Wieczorka i Jarosława Ryszczuka stworzyli je: Marta Bielenica, Justyna Soszyńska, Julita Skirko, Norbert Kozłowski, Łukasz Kłosowski, Igor Wysocki, Marta Niewierowska, Marcin Satora.
Po rocznej przerwie w roku szkolnym 2001/2002 znaleźli się kolejni śmiałkowie chcący tworzyć gazetę. Byli to: Sylwia Murawska, Robert Kujawa, Marta Buchowiec, Marta Czyżewska, Andrzej Kluska, Marcin Leszczyński, Sławek Sidorczuk, Malwina Zaręba. Udało im się wydać dwa numery „Musgowca”.
Po raz pierwszy składem i oprawą graficzną zajął się uczeń Robert Kujawa.
Październik 2002 roku to miesiąc rozpoczęcia ukazywania się „Cenzora”. Na początku publikowany był on na trzech tablicach przy sali nr 16. Ale od roku szkolnego 2003/2004 tablice te przeniesiono do nowej części szkoły i do dziś przy sali nr 76 (wtedy pracowni polonistycznej) na tych tablicach można obejrzeć i przeczytać kolejne numery pisma. Od 2005 roku ukazują się one również na stronie internetowej szkoły. Łącznie z numerem, który właśnie czytacie, ukazało się ich już 92! Kto pracował w redakcji? Przez te kilkanaście lat składy się oczywiście zmieniały. Przewinęło się przez nie ponad 100 osób, więc nie mogę wszystkich wymienić, a boję się kogoś wyróżnić. Na stronie internetowej szkoły oprócz tegorocznych znajdują się archiwalne numery „Cenzora”. Warto tam zajrzeć. Może wśród jego twórców znajdziecie kogoś bliskiego lub znajomego.
„Cenzor” ma się dobrze i w październiku 2019 roku będzie miał 17 lat. Zapraszam do czytania i współpracy.
opiekun Szkolnej Gazety „Cenzor”
Monika Basista
Wywiad z absolwentką – z Panią Małgorzatą Mioduszewską – Scaduto, nauczycielką języka francuskiego w naszej szkole rozmawiała Magda Dubiec
Magda Dubiec: Pani profesor, niedawno w naszej szkole i w ogóle w całej Polsce skończyły się egzaminy maturalne. Jak Pani wspomina własną maturę, jakie przedmioty Pani zdawała? Może były jakieś przesądy związanie z tym egzaminem, anegdoty?
Pani Małgorzata Mioduszewska – Scaduto: Bardzo dobrze pamiętam ten majowy poranek , taki poranek pachnący bzem, kwitnącymi kasztanami i kroplami deszczu. Wtedy myślałam, że ten dzień jest dla mnie tak ważny, jak żaden do tej pory, że cała moja przyszłość zależy od matury i ocen. Egzaminy maturalne (z języka polskiego i matematyki) odbywały się w sali gimnastycznej. Wszyscy zmieściliśmy się, były to zaledwie dwie klasy A i B , około 60 uczniów. Zadnia maturalne nie były ujednolicone, tak jak obecnie. Każde województwo miało swój zestaw pytań i nie można było sprawdzić odpowiedzi w Internecie. Ale za to mieliśmy kanapki, niektórzy przynosili sobie maskotkę na szczęście - było to dozwolone. Najbardziej obawiałam się matematyki, ale dałam radę – bez wzorów matematycznych i ściąg. Przed maturą spotykaliśmy się w zaprzyjaźnionych grupach i wspólnie powtarzaliśmy materiał. Były to bardzo cenne i merytoryczne spotkania, niepozbawione humoru i przesiadywania (w celach naukowych) aż do rana.:)
M.D.: Jest Pani absolwentką naszego liceum. Jak wspomina Pani swoją naukę w tej szkole, jakie przedmioty pani lubiła, jakich nauka stanowiła problem? Co pani szczególnie zapadło w pamięć? Proszę trochę powspominać?
P.M.M.S: Pierwsze dwa tygodnie nauki w liceum były dla mnie szokiem. Trudno było mi się przyzwyczaić do nowej szkoły. Nieznane sale, „dostojne” przerwy lekcyjne z zieloną wykładziną na korytarzu i ci starsi koledzy, tacy mądrzy i dorośli . Byłam onieśmielona.
Jeśli chodzi o przedmioty to lubiłam język polski. Pani profesor Walentyna Oniszczuk zachęcała mnie często do wypowiedzi na forum klasy na różne, nie tylko polonistyczne, tematy. Wtedy nabrałam wiary w siebie i odważałam się publicznie wyrażać swoje myśli.
Z kolei lekcje wychowania plastycznego z profesorem Leonidasem Wiszenką zadecydowały o wyborze moich studiów. Od pierwszej klasy liceum wiedziałam, że chcę studiować historię sztuki. Ale miałam świadomość, że na ten kierunek trudno będzie się dostać, bowiem o przyjęciu na studia decydował egzamin na uczelni, punkty z matury były dodatkiem. Pan Wiszenko uczył języka rosyjskiego i wychowania plastycznego w sali nr 38. Obecnie jest to sala, w której uczę języka francuskiego. Może jest to zbieg okoliczności, a może nie? Kiedy tam wchodzę, przypominam sobie, jaką inspiracją i niedoścignionym wzorem był dla nas uczniów. I jak wiele barw nam pokazał w szarych? latach osiemdziesiątych.
M.D.: Czy to, że uczyła się Pani w szkole średniej w latach osiemdziesiątych, w czasach PRL rzutowało na atmosferę, było jakoś widoczne?
P.M.M.S.: Czasy PRL to moje dzieciństwo i młodość. Piękny czas. Taki świat znałam i akceptowałam. Nie przeżywałam tego, że w sklepach pustki i nie można ładnie się ubrać. To rodzice wkładali dużo trudu w nasze wychowanie i troszczyli się o stronę materialną. Z perspektywy lat mogę powiedzieć, że w czasach liceum (1980 -1984) dla mnie polityka była jakimś bliżej nieokreślonym tłem, a to, co dla mnie było ważne i rzeczywiste, to moje sprawy, moi przyjaciele, moje wakacje, moje marzenia, moja szkoła, moja wychowawczyni, moi rodzice …. Wszystko, co bezpośrednio mnie dotyczyło. Polityka była daleko, ale miało się w pamięci poczucie zagrożenia, niepewności, aż w końcu powoli zaczęliśmy naprawdę „rozumieć”, bo mieliśmy panią od historii, profesor Danutę Błocką. Często brałam udział w szkolnych akademiach, recytowałam wiersze polskich poetów. To, że czasy się zmieniają i polityka też, wybrzmiewało podczas uroczystości przez dobór odpowiedniej poezji, tej o wolności, głównie Cypriana Kamila Norwida.
M.D.: Czy istniały wtedy jakieś koła zainteresowań? Jak młodzież spędzała wtedy czas wolny?
P.M.M.S.: Koła zainteresowań zapewne istniały, ale ja zajęta byłam koszykówką i siatkówką. I bardzo byłam zajęta nauką tańca towarzyskiego. Lubiłam i lubię tańce standardowe i latynoamerykańskie. Ach! Te czasy!
M.D.: Kim chciała Pani zostać, będąc w naszym wieku? Jakie miała Pani plany?
P.M.M.S.: Ja zawsze chciałam być historykiem sztuki. I nim jestem, choć uczę języka francuskiego, który jest również moją pasją. Historia sztuki, według moich młodzieńczych wyobrażeń, była przygodą, przywilejem, miejscem, do którego mogą wejść nieliczni, ci którzy rozumieją świat przedstawiony przez artystę na płótnie, desce czy zamknięty przez niego w kamieniu. I warto do niego wejść. Zdecydowanie warto.
M.D.: Przez parę lat pracowała Pani w naszej szkolnej bibliotece, ale od niedawna uczy Pani języka francuskiego. Czy łatwo uczy się młodzież? Jaka jest Pani recepta na sukces pedagogiczny?
P.M.M.S.: Odpowiem przewrotnie na to pytanie. Według mnie recepta jest na leki, J a książki są dobre na ból głowy i stres. Od zawsze czytałam i nie boli mnie głowa. W bibliotece szkolnej obecnie nie pracuję, nad czym ubolewam. Świetnie mi się tam pracowało, przyznam, że było to miejsce, gdzie mogłam dobrze poznać uczniów, ich potrzeby i zawsze miałam receptę na ból głowy – odpowiednią lekturę.
Jeśli chodzi o język francuski, tu jest trudniej. Przede wszystkim uczeń musi chcieć, mieć motywację, żeby się nauczyć. Ja chętnie pomagam w nauce, w szukaniu motywacji, a jak się już ona – ta motywacja- znajdzie, to sukces murowany.
M.D.: Czy poza pracą znajduje Pani czas na zainteresowania, hobby? Jeśli tak, to jakie?
P.M.M.S.: Kolekcję filiżanek już mam, biblioteczkę książek pełną też, trochę wycieczek i zwiedzania już za mną, kino francuskie – na bieżąco, to teraz czas na zbieranie „pozytywników” – moich dobrych myśli.
M.D.: Zbliżają się wakacje, czas odpoczynku od nauki. Jakie są pani plany na najbliższe dwa miesiące?
P.M.M.S.: Już tak mam, że uczę się cały czas, nawet podczas wakacji. W tym roku będzie to Cavilam (Francja).
M.D.: Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę udanych wakacji.
Z Panią Małgorzatą Mioduszewską- Scaduto rozmawiała Magda Dubiec
Chcą zmieniać nasze otoczenie, mają na to jakiś pomysł, a przy okazji czerpią radość ze swojej pracy.
O Młodzieżową Radę Miasta Siemiatycze, jej funkcjonowanie oraz wyzwania, jakie stoją przed radnymi, postanowiliśmy zapytać reprezentantów naszego liceum w tej instytucji: Katarzynę Michnowską, Marka Wiśniewskiego i Aleksandrę Łubę.
Dlaczego zdecydowaliście się dołączyć do Młodzieżowej Rady Miasta?
Marek Wiśniewski: Chciałem poznać nowych, ciekawych ludzi i robić coś dla miasta.
Katarzyna Michnowska: O Młodzieżowej Radzie Miasta dowiedziałam się przypadkowo. Nigdy wcześniej nie myślałam o tym na poważnie, lecz kiedyś jeden z nauczycieli podsunął mi pomysł, że może warto się zgłosić i wystartować w wyborach. Stwierdziłam, że może to być ciekawe doświadczenie i że warto zaryzykować. Chciałam nowej przygody i nowej formy sprawdzenia się. I jak się okazało, to była bardzo dobra decyzja.
Aleksandra Łuba: Dołączyłam do rady, będąc jeszcze w gimnazjum. Stwierdziłam, że chcę poznać nowych ludzi, działać na rzecz społeczeństwa, a w szczególności na rzecz młodzieży.
Co przez pierwszy rok waszej kadencji udało się wam osiągnąć?
M.W.: W styczniu zorganizowaliśmy siemiatycki finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w którym zebraliśmy prawie 40 tysięcy złotych. Był to wynik, którego się nie spodziewaliśmy. Również pomagaliśmy w organizacji lokalnej 30 rocznicy częściowo wolnych wyborów 4 czerwca 89’.
K.M.: Przed wyborami do Europarlamentu 26 maja zorganizowaliśmy wydarzenie profrekwencyjne. Chcieliśmy zachęcić ludzi do wzięcia udziału w wyborach. Przed samym wydarzeniem, którym była debata o Unii Europejskiej z ekspertami z Uniwersytetu Warszawskiego i UMCS w Lublinie, odwiedziliśmy dzieci w siemiatyckich przedszkolach. Wspólnie z nimi zrobiliśmy flagi Unii Europejskiej, a także powiedzieliśmy dzieciom, czym jest Wspólnota Europejska. Te doświadczenia były dla nas wspaniałą zabawą.
M.W.: Zorganizowaliśmy także spotkanie z Jerzym Górskim- wybitnym polskim sportowcem, o którym powstał film i książka „Najlepszy” oraz konkursy dla młodzieży, które miały promować życie bez uzależnień.
A.Ł.: Ponadto byliśmy na wielu konferencjach w kraju, gdzie dzieliliśmy się doświadczeniami i poznawaliśmy radnych z całej Polski. Te spotkania pomagają nam
w rozwoju rady, a także wymianie pomysłów
i zawiązaniu nowych znajomości.
Jak oceniacie swoją pracę?
K.M.: Bardzo pozytywnie, jak na osoby, które pierwszy raz weszły do takiej rady to zrobiliśmy naprawdę dużo. Cieszy to, że działamy tak sprawnie.
M.W.: Mamy to szczęście, że w radzie jest wielu fachowców. Mamy tych, co zrobią jakąś grafikę na komputerze, napiszą krótką notatkę, ogarną całą logistykę. Dzięki temu praca idzie szybciej.
A.Ł.: Oczywiście, że chciałoby się zrobić jeszcze
i jeszcze więcej. Ale jak na rok naszej pracy to jesteśmy zadowoleni. Na ile byliśmy w stanie, na tyle staraliśmy się aktywizować młodzież. I chyba nam się nam udało.
Jak wygląda praca w młodzieżowej radzie?
K.M.: Wszystko zaczyna się od pomysłu, który powstaje z naszej inicjatywy lub zostajemy poproszeni o pomoc w jakimś wydarzeniu. Zaraz po tym organizujemy nasze spotkania, by omówić plan działania, najczęściej spotykamy się w miejskiej bibliotece.
M.W.: Rozdzielamy zadania i działamy. Każdy dostaje coś innego. Jedni do zrobienia grafikę, a drudzy mają za zadanie być szoferem radnych (śmiech).
Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?
A.Ł.: Najbliższym zadaniem będzie organizacja Flow Festiwalu pod koniec wakacji.
Czy w radzie zdarzają się problemy?
K.M.: Nie wszyscy tak chętnie garną się do aktywności. Często trzeba komuś to po prostu narzucić.
A.Ł.: Nie zawsze nasza współpraca jest kolorowa. Nie zawsze wszystkim się chce, czy nie wszyscy mają czas. Mimo wszystko, mimo tych zgrzytów udaje nam się sprawnie działać. W każdym zespole są zgrzyty, a nasz nie jest od tej reguły odstępstwem.
Powiedzieliście, że nie wszyscy mają czas. Zatem jak połączyć obowiązki w radzie i obowiązki szkolne?
M.W.: Jestem maturzystą więc ten czas musiał być dobrze zorganizowany. Kiedy był miesiąc do matury, to zacząłem ograniczać czas, który musiałem poświęcić radzie. Na radę nie poświęcamy całego naszego wolnego czasu. To jest zaledwie kilka spotkań w ciągu miesiąca, jeśli mamy jakiś projekt do zrealizowania. Ale przed maturą koledzy i koleżanki z rady pozwolili mi na skupienie się na nauce, mimo to przed maturami i tak im pomagałem przy debacie o Unii Europejskiej.
A.Ł.: Pracę w MRM można podzielić z nauką i pasjami. Rada uczy samodyscypliny i też organizacji czasu, co jest bardzo przydatne.
Czy żałujecie dołączenia do młodzieżowej rady?
K.M.: Absolutnie nie. Polecamy dołączenie do rady wszystkim aktywnym, którzy swą aktywność chcą przełożyć na pracę prospołeczną. To zajęcie dla wszystkich tych, którzy chcą zmieniać nasze otoczenie, mają na to jakiś pomysł, a przy okazji czerpią radość ze swojej pracy.
A.Ł.: Każdy kto się na to decyduje, powinien być gotowy na pewne poświęcenia, chociażby wolnego czasu.
M.W.: Mimo wszystko wspaniale jest tu być i każdy kto do nas dołączy, nie będzie tego żałował.
rozmawiał Łukasz Kubicki
Dwa światy, jedna osoba – o swoim życiu w Grecji opowiada Natalia Duda
O tym, czym się różni życie w Polsce od życia w Grecji opowiada Natalia Duda
Jakie miejsce wybralibyście, aby spędzić miło i przyjemnie wakacje? Z letnim okresem, kiedy wszyscy odpoczywają i wygrzewają się na słońcu kojarzy się m.in. Grecja. Wydaje się ona być idealnym miejscem na spędzenie wakacji. Morze, ciepły klimat, zabytki. W końcu cywilizacja grecka jest jedną z tych, które wywarły ogromny wpływ na naszą współczesność. Jak to natomiast wszystko wygląda z perspektywy osoby, która urodziła się tam i wychowywała przez większość swojego dotychczasowego życia? Poznajcie prawdziwe życie w sercu Grecji- Atenach.
KLIMAT
Warto byłoby przedstawić zasadnicze różnice między Polską a Grecją. Pierwszą z nich potrafi wskazać każdy- klimat. Otóż, jak każdy się domyśla, lato w Grecji jest upalne. Żar płynie z nieba, ludzie śpią pod wilgotnymi prześcieradłami z włączoną klimatyzacją, która jest wręcz obowiązkowa. Niech Was to nie zmyli. Zima, mimo że przeważnie bez śniegu, w moich wspomnieniach jest lodowata. Mróz połączony z wiatrem przeszywa każde ubranie i atakuje ludzkie ciało, niczym miliardy małych igiełek. Na wiosnę wszystko zakwita, jednak jest małe ,,ale’’. Często deszcze powodują, że na drogach powstają rzeki, jedne mniejsze, a drugie większe. Zatem- lato upalne, zima sroga.
LUDZIE
Kolejną różnicą, którą ja zdecydowanie mocno odczułam są...ludzie. Wiadomo, że każdy kraj to inna kultura. Gdy przyjechałam do Polski na stałe, zdziwiło mnie to, jacy Polacy byli zamknięci w sobie i przygnębieni. W Grecji większość osób chodziła wesoła, często zagadywała się wzajemnie. Nie było zbyt wielu oporów w kontaktach międzyludzkich. Choć kocham Polskę, to niestety trzeba zauważyć, że tu ludzie mają zupełnie inną mentalność, co nie każdemu obcokrajowcowi może przypaść do gustu. Nie chcę wywyższać mieszkańców Grecji, natomiast są oni o wiele bardziej otwarci i, co dla niektórych jest sprawą kluczową, wyrozumiali i tolerancyjni.
JĘZYK
Pewna rzecz sprawiła mi ogromny problem i był to język polski. A konkretnie- łączenie ze sobą liter, podczas gdy pisząc po grecku, praktycznie wcale się ich nie łączy. Niewygodne było również odzwyczajenie się od stawiania akcentów czy zapamiętywanie, kiedy dać ,,u’’, ,,rz’’ lub ,,ch’’. Śmiało mogę stwierdzić, że prawdopodobnie nikt z Was nie zna greckiego (ale spokojnie, ja większość i tak zapomniałam), więc warto wiedzieć, że istnieją dwa rodzaje ,,f’’, dwa ,,s’’, dwa ,,e’’ oraz ok. trzech rodzajów ,,i’’. To może sprawić trudność uczącemu się greki. Z matematyki lub nawet j. rosyjskiego możecie kojarzyć niektóre litery, jak np. π, α czy δ.
ŚWIĘTA
Co do tradycji świątecznych nie mogę się do końca wypowiedzieć, ponieważ spędzałam je z rodziną głównie w tradycji katolickiej. Natomiast mogę podzielić się wspomnieniami, które głównie będą dotyczyć Wielkanocy. Otóż jednym z tradycyjnych dań, które Grecy jadają w ten czas jest...po prostu pieczona baranina. Nie ma Wielkanocy bez barana z rożna. Najważniejszym wspomnieniem, które trzymam w sercu jest wigilia paschalna. Zawsze przed tym zdarzeniem w sklepach pojawiały się specjalne świeczki dla dzieci z bohaterami ich ulubionych bajek. Do tego dodawano również sporej wielkości czekolady- jajko. Pamiętam, że zawsze czekałam, aby namówić mamę na kupno takiej, a kiedy ją dostawałam, cieszyłam się, jak większość dzieci na Boże Narodzenie i prezenty. Pamiętam jeszcze, że nabożeństwo wielkanocne zaczynało się, gdy zapadała noc. To naprawdę magiczny moment, gdy nagle wśród ciemności zaczynają płonąć setki świec. Tradycją jest, żeby donieść ten ogień aż do domu, wróży to szczęście.
SZKOŁA
Ostatnią rzeczą, jaką można by porównać, jest szkoła, chociaż nie ma zbyt wielu różnic. Tą najbardziej dla mnie odczuwalną w Polsce był brak apelu. Codziennie rano przed lekcjami wszyscy uczniowie zbierali się na głównym placu, gdzie jeden uczeń, ochotnik dostawał mikrofon i zaczynał się modlić, a reszta modliła się wraz z nim. Dopiero wtedy mogliśmy iść na lekcje. Poza tym nie zauważyłam większych różnic między szkołą grecką i polską. Pamiętam jeszcze, że nie mieliśmy pełnego budynku, a jedynie klasy, pokój nauczycielski i inne tego typu pomieszczenia były zamknięte. Korytarze i boiska były po prostu niezadaszone. Dlatego, gdy padał deszcz lub było zimno, przerwy spędzaliśmy w klasach. Nie było zadaszeń, a co za tym idzie, nie trzeba było zmieniać butów, a miejsce na kurtki mieliśmy w klasach.
TRUDNY WYBÓR
Tak naprawdę obraz Grecji powoli zaciera się w mojej pamięci, ponieważ opuściłam ją w wieku niespełna dziesięciu lat. Mimo to postarałam się przedstawić to, co najbardziej rzuciło mi się w oczy i to, co zapamiętałam. Nie mogę powiedzieć, gdzie jest lepiej, a gdzie gorzej, ponieważ zarówno Polska, jak i Grecja to wspaniałe i piękne państwa, mimo pewnych wad. Warto samemu sprawdzić, czym się różnią i przeżyć to na własnej skórze, ponieważ niektóre rzeczy trzeba zobaczyć na własne oczy i usłyszeć na własne uszy.
Natalia Duda
Nieznane oblicze mojego nauczyciela- sonda Natalii Dudy o hobby i pasjach naszych nauczycieli
Wybranym nauczycielom zostało zadane jedno pytanie: Jakie jest Pani/Pana hobby? Odpowiedzi mogą nas zaskoczyć!
Nauczycielka j.francuskiego- pani Małgorzata Mioduszewska - Scaduto zbiera filiżanki i chętnie ogląda programy telewizyjne emitowane w, jak można się domyślić, stacjach francuskojęzycznych!
Jakie zatem może mieć zainteresowanie nauczyciel chemii- nieoceniony pan Krzysztof Derehajło? Wiele osób może się nie spodziewać, że są to motocykle.
Chcecie wiedzieć, czym interesują się nauczycielki języka angielskiego- pani Jolanta Kalinowska oraz pani Justyna Owczarska? Książkami, pływaniem, chodzeniem po górach, a nawet jeżdżeniem na nartach biegowych.
A jak to jest z nauczycielką uczącą więcej niż jednego humanistycznego przedmiotu- panią Alicją Smoktunowicz? Lubi ona spędzać czas w ogródku, słuchać muzyki lub jeździć samochodem.
Artystyczna dusza pani Edyty Niewińskiej uczącej nas wok-u przejawia się w jej zainteresowaniu muzyką, w tym przede wszystkim w graniu na pianinie oraz uwielbieniu dla czytania książek.
Wszyscy chyba wiemy, że pan Krzysztof Jermakowicz - anglista lubi zajmować się fotografią, prawda? Nikomu na pewno nie umknął fakt, że pan Krzysztof utrwala wszystkie uroczystości oraz imprezy za pomocą aparatu, a dodatkowo często pomaga w radiowęźle, jeśli jest problem.
Za to nasz ukochany ksiądz Bartosz Margański żywo interesuje się... harcerstwem! Jesteście zdziwieni? Ja byłam, kiedy po raz pierwszy o tym usłyszałam.
Uzyskawszy odpowiedzi od nauczycieli, pomyślałam, jak mało o sobie tak naprawdę wiemy. Może pora to zmienić?
sondę przeprowadziła Natalia Duda
Na powitanie wakacji – letnie opowiadanie Jakuba Kiślaka
Człowiek- rekin
Już od dłuższego czasu wraz z rodzicami planowaliśmy wyjazd. A gdzie? Już mówię. Tylko się nie śmiejcie. Nad nasze cudne polskie morze. Wyjechaliśmy tuż po zakończeniu roku szkolnego. Byłem zachwycony tym wyjazdem, ponieważ miałem inną niż zawsze rolę do spełnienia. Moim zadaniem nie było tym razem leżenie na kocu, spoglądanie na fale czy konsumowanie jakiś przekąsek. Nie, nie nie…. Skończyłem odpowiednie kursy i miałem zostać ratownikiem. Oczywiście byłem na samym początku pesymistycznie nastawiony, bo po prostu jest to bardzo duża odpowiedzialność, ale wyszedłem z założenia, że: ,,Do odważnych świat należy’’. Nadszedł ten pierwszy dzień. Szczerze, bez szału. Zostałem przedstawiony innym ratownikom, zapoznałem się ze sprzętem oraz ze stanowiskiem obserwacyjnym. Na drugi dzień do godziny 13 wszystko było w porządku. Każdy bezpiecznie kąpał się w morzu. Ja siedziałem sobie spokojnie, aż tu nagle usłyszałem krzyk: pomocy!!!!. Spojrzałem przez lornetkę i zauważyłem kobietę wołającą o pomoc. Szybko zszedłem z wieży i oczywiście tak jak jest w każdym amerykańskim filmie w zwolnionym tempie biegłem w kierunku morza, zaczesując mą grzywę do tyłu. Gdy podbiegłem do brzegu, zauważyłem płetwę rekina. W pierwszym momencie przestraszyłem się i chciałem pobiec do rodziców cały zapłakany, ale nie. Odważyłem się i podjąłem walkę z potworem. Wyłowiłem go z morza i zacząłem policzkować. Przez chwilę przestałem i zauważyłem, że jednak to nie rekin, tylko syn przełożonego. Oblałem się zimnym potem. Nie wiedziałem, co robić. Mały zaczął płakać. Więc dałem mu 20zł i się uspokoił. Na całe szczęście uszło mi to płazem. A już wyobrażałem sobie awans, wielką popularność. No wiecie, o co mi chodzi. Wróciłem na wieżę i reszta dnia minęła spokojnie. Bez ludzi-rekinów. Nikomu nie życzę takiej historii na wakacjach.
- J. K.
30 sposobów na nudę w wakacje :
1.Idź na spacer.
2.Zrób pizzę.
3.Zrób ognisko.
4.Pograj w piłkę.
5.Jedź na basen.
6.Idź na zakupy.
7.Wybierz się na przejażdżkę rowerową.
8.Pobaw się w fotografa.
9.Obejrzyj film.
10.Namaluj obraz.
11.Upiecz ciasto.
12.Idź na siłownię.
13.Spotkaj się z przyjaciółmi.
14.Poucz się języka obcego.
15.Poczytaj książkę.
16.Zrób szałas.
17.Zrób piknik.
18.Wyślij komuś pocztówkę.
19.Nagraj własny film.
20.Poznaj nowych ludzi.
21.Pobaw się w karaoke.
22.Potańcz.
23.Idż na lody.
24.Posłuchaj muzyki.
25.Idź pobiegać.
26.Przemebluj pokój.
27.Pograj na instrumencie.
28.Znajdź nowe hobby.
29.Ugotuj coś smacznego.
30.Pograj w gry planszowe .
Humor na wakacje
Dwie turystki jadą autem. Jedna z nich mówi:
-Widzisz ten las?
Na to druga odpowiada:
-Nie. Drzewa mi zasłaniają.
*****
Po wakacjach Jaś opowiada kolegom:
-Mówię wam, było rewelacyjnie! Jaka prędkość, jakie wrażenia. Jadę sobie na słoniu a za mną pantery i gepardy.
-I co zrobiłeś?
-Nic. Karuzela się zatrzymała i zszedłem.
*****
-Mamo...Kup mi małpkę. Proszę!
-A czym ty ją będziesz karmił?
-Weźmy taką z Zoo. Ich nie wolno karmić.
*****
Nauczycielka mówi do Jasia:
-Jasiu, powiedz jakiś wyraz z jednym ,,o’’.
-Kopanie. -odpowiada Jaś.
-Dobrze. Teraz powiedz wyraz z dwoma literkami ,,o’’.
-Boisko.
-Pięknie. -chwali nauczycielka ucznia -Jeśli powiesz teraz wyraz z trzema ,,o’’ dostaniesz piątkę!
-Goool! -krzyczy Jaś.
*****
Mama pyta się syna:
-Jak czujesz się w szkole?
-Jak na komisariacie. Ciągle mnie o coś wypytują, a ja o niczym nie wiem.
*****
Pyta się komar komara:
-Jak ci idzie nauka latania?
-Świetnie. Ludzie jak mnie widzą to klaszczą.