ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI
Dnia 9 listopada 2012r. w naszej szkole obchodziliśmy 94 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Uroczystość tę przygotowała klasa II E wraz z wychowawcą – panem profesorem Krzysztofem Derehajłą. Akademia zaczęła się tradycyjnie wprowadzeniem sztandaru szkoły i odśpiewaniem hymnu. Następnie uczniowie z klasy II E recytowali patriotyczne wiersze i przedstawili krótką scenkę historyczną. Całość uświetnił jak zawsze chór szkolny pod przewodnictwem pana Lechosława Ryszczuka. Później wystąpił Zespół Pieśni i Tańca „Małe Podlasie”. W pięknych strojach jego członkowie przedstawili spektakl taneczny w oparciu o słynną epopeję Adama Mickiewicza - „Pan Tadeusz”.
Zobaczyliśmy poloneza, mazura, oberka, polkę litewską oraz walca. Wszyscy gromkimi brawami podziękowali za wspaniały spektakl, nie dało się również ukryć wzruszenia. Na zakończenie pani dyrektor Bożena Krzyżanowska zaprosiła wszystkich zgromadzonych do licznego uczestnictwa w miejskich obchodach odzyskania niepodległości przez Polskę. Cała akademia była wyjątkową lekcją historii przedstawioną w ciekawy sposób. Na pewno długo będziemy ją pamiętać.
G.K.
JUŻ PO „JESIENNYCH TRELACH”
23 listopada odbył się festiwal muzyczny „Jesienne Trele” zorganizowany w tym roku przez klasę II A pod dyrekcją pani Krystyny Leszczak-Boczarow oraz pani Bożeny Czerkas. Moim zdaniem impreza była ciekawa, można było pobawić się przy muzyce – zarówno tej dobrej, jak i tej gorszej. Wszak liczą się chęci. Cieszę się, że było parę osób, które świetnie się bawiły występując – myślę, że właśnie to jest najważniejsze. W pewnej piosence padły kiedyś słowa:„Śpiewać każdy może”. Powinniśmy o nich pamiętać. Sądzę, że zespoły grające cięższą muzykę zostały niedocenione – może wynika to z tego, że nie wszystkim przypadł do gustu ten akurat gatunek muzyki. Szkoda, że w naszej okolicy jest tak mało wydarzeń kulturalnych, przy których może bawić się młodzież. Ciężko mi sobie wyobrazić moich rówieśników na Święcie Chleba w Ciechanowcu, na którym grają zespoły ludowe. Dobrym posunięciem był ostatnio zorganizowany w naszej szkole „Festiwal talentów”. Kto wie, może w przyszłości będzie to wydarzenie na większą skalę ? W końcu „Trele” też startowały na szkolnym korytarzu.
Polineuropatia
WYWIAD Z KSIĘDZEM PIOTREM WÓJCIKIEM –NOWYM KATECHETĄ W NASZEJ SZKOLE
BASIA I DIANA: Wybór drogi życiowej nie jest łatwą decyzją, w jaki sposób ksiądz odkrył w sobie powołanie?
KSIĄDZ PIOTR WÓJCIK: Pytanie o powołanie, czyli o wybór drogi życiowej jest bardzo istotne. Ja również szukałem na nie odpowiedzi. Od samego dziecka fascynowała mnie posługa kapłana. Kiedy z rodzicami chodziliśmy do kościoła na mszę świętą, zazdrościłem ministrantom, że mogą być tak blisko ołtarza i księdza. Mieszkaliśmy na wsi. Do kościoła było parę ładnych kilometrów. Nie miałem możliwości być codziennie na mszy św. i należeć do ministrantów. Tak naprawdę to nigdy nie byłem ministrantem. Po raz pierwszy założyłem komżę, czyli białą szatę ministranta, dopiero gdy wstąpiłem do Seminarium Duchownego. W szkole podstawowej religii uczyła nas przemiła pani katechetka. Była fajna, ale to nie był ksiądz. Dopiero w szkole średniej katechezę miał z nami kapłan. Wtedy na nowo odżyły we mnie dziecięce pragnienia i fascynacja kapłaństwem.
W liceum bardzo lubiłem uczyć się biologii. Ciekawiło mnie wszystko związane z tym przedmiotem. Gdzieś w drugiej klasie zrodziła się myśl, że może zamiast księdzem zostanę lekarzem. Wtedy dopiero się zaczęło, im mocniej wypierałem myśl o byciu księdzem, tym bardziej Pan Bóg się o mnie upominał. Co włączę telewizor, to jakiś ksiądz lub zakonnica o powołaniu mówi, to na lekcji religii akurat ksiądz katecheta musi brać temat o powołaniu. Denerwowałem się. Wszystko to trwało aż do momentu, kiedy powiedziałem Bogu: wygrałeś. Skończyły się natrętne myśli i nieustanne rozmowy o powołaniu. Pozostało tylko powiedzieć o tym rodzicom. Mama przyjęła to spokojnie. Powiedziała: bylebyś był szczęśliwy, synu. Gorzej było z tatą. On nie był zadowolony. Chyba się bał, że mnie straci. Myślał, że mnie zamkną w seminarium i nie będzie mnie widział. Nie chciał ze mną rozmawiać. Tylko „dzień dobry” i „do widzenia”. Jak chciał coś mi powiedzieć, to mówił mamie, a mama przekazywała to mnie. Nie był to łatwy okres. Milczenie ojca trwało ponad rok. Zaakceptował moją decyzję dopiero, kiedy po obłóczynach zobaczył mnie w sutannie. Zaczął się odzywać. Zrozumiał, że moja decyzja nie odebrała mu syna.
B. i D.: Wiemy, że ksiądz był za granicą. Co skłoniło księdza do wyjazdu?
Ks. P. W.: Tak, to prawda - byłem przez 5 lat we Włoszech. Konkretnie mówiąc - w Rzymie. To był piękny czas. Powiedziałem wam, że w liceum fascynowała mnie biologia. Pan Bóg o tym wiedział. Wynagrodził mi to, że dla niego zrezygnowałem z pomysłu bycia lekarzem. Ksiądz Biskup Antoni posłał mnie na specjalistyczne studia z zakresu bioetyki. Spełniły się moje marzenia. Mogłem uczyć się biologii w najwyższym wydaniu. Wspaniali profesorowie z wielu krajów. Zajęcia w szpitalach pod bacznym okiem profesorów Uniwersytetu Medycznego. Mogłem po raz kolejny studiować i uczyć się języka włoskiego. Poznawać nową kulturę i inny świat. Niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy. Studia też dobiegły końca. 30 maja tego roku obroniłem pracę doktorską i wróciłem ojczyzny.
B. i D.: Jakie ma ksiądz doświadczenie w pracy z uczniami?
Ks. P. W.: Przed wyjazdem za granicę uczyłem w Liceum Ogólnokształcącym w Drohiczynie. Bardzo miło wspominam ten czas. Młodzież wspaniała, uprzejma i bardzo radosna. Uczenie w tamtej szkole dawało mi wiele satysfakcji.
B. i D.: Jak się księdzu podoba w naszej szkole?
Ks. P. W.: Muszę przyznać, że zaczynałem pracę z lekką obawą, jak to będzie po pięcioletniej przerwie. Trochę się bałem, jak mnie przyjmie młodzież i nauczyciele. Moje obawy jednak były bezzasadne. Uczniowie okazali się sympatyczni. Doświadczam wiele życzliwości. Cieszę się, że mam swoją pracownię i nie muszę biegać po całej, dużej szkole. Choć trzeba stwierdzić, że przydałoby się lepsze wyposażenie audiowizualne. Szkoła generalnie podoba mi się.
B. i D.: Czy łatwo uczy się młodzież?
Ks. P. W.: Zależy. Głównie zależy od młodzieży. Nie generalizowałbym. Są osoby bardzo spokojne i chętne do pracy. Są i takie bardziej rozbrykane, ale sympatyczne. Są i takie, którym wszystko jedno, co się dzieje, byleby im głowy nie zawracać. Są takie dni, kiedy wracam do domu zadowolony, że dziś się fajnie pracowało. Klasy były aktywne, las rąk w górze, chętni do rozmowy. Pełen sukces. A czasami nie. Bywa różnie. Cienie i blaski. Staram się skupiać na tym co dobre i idę do przodu.
B. i D.: Jakie ma ksiądz hobby?
Ks. P. W. : Moją ukrytą pasją, jest muzyka klasyczna. Kiedy wracam ze szkoły, słucham muzyki. Kupiłem sobie specjalnie porządne słuchawki. Lubię bowiem słuchać bardzo głośno. Mieszkając na plebanii z innymi księżmi, muszę uszanować ich prywatność. Nie chcę zakłócać ciszy i dlatego nakładam słuchawki. Muzyka klasyczna pozwala się zrelaksować i złapać oddech do dalszej pracy. Przypomina mi o Wiecznym Mieście, o Rzymie. Było mi dane uczestniczyć w kilku koncertach muzyki klasycznej w Auli Pawła VI w Watykanie. Były to koncerty dla Ojca św. Benedykta XVI organizowane z różnych okazji. Te szczególne momenty głęboko zapadły mi w pamięć. Kiedy słucham muzyki w domu to wspomnienia powracają.
B. i D. : Dziękujemy za rozmowę.
„A nasz pan ochroniarz w imię demokracji,
nie wpuszcza do szkoły bez legitymacji.”
Już od kilku lat od początku października do końca roku szkolnego przy wejściu do budynku naszej szkoły można spotkać pana ochroniarza. Ochroniarz, jak sama nazwa wskazuje, ma ochraniać. Kogo? A mianowicie uczniów, pracowników oświaty i ich mienie.
Rzeczywistość jednak wygląda nieco inaczej, praca naszego bodygurad’a ogranicza się jedynie do sprawdzania legitymacji i to tylko u części osób, bo kiedy jedna osoba jest sprawdzana, w tym czasie dziesięć innych wchodzi sobie spokojnie. Ponadto sprawdzenie legitymacji polega jedynie na jej pokazaniu. W ramach prowokacji dziennikarskiej zdecydowałem się jak co rano zaprezentować ochroniarzowi ten ważny dokument szkolny, potwierdzający moją tożsamość, tylko że nie była to legitymacja z naszego Zespołu Szkół, ale taka stara, ze szkoły podstawowej. Niestety, ochroniarz nie dostrzegł różnicy ani w moim wyglądzie, ani w nazwie szkoły. No cóż, każdy z tego zdarzenia może sobie wyciągnąć oczywisty wniosek.
Jest jeszcze jedno zdarzenie, które nasuwa pytanie, czy pan ochroniarz jest nam właściwie potrzebny? Kilka tygodni temu mojej koleżance zdarzyło się nie zabrać z domu legitymacji. Od razu przy wejściu powiedziała ochroniarzowi, że niestety zapomniała tego ważnego dokumentu i usiłowała podać swoje imię i nazwisko, aby nasz stróż mógł odnotować je w swoim zeszyciku. Ale moja koleżanka usłyszała ponowne pytanie, „gdzie jest twoja legitymacja”, po czym znowu podawała swoje dane osobowe. Wtedy usłyszała odpowiedź: „ja ciebie nie wpuszczę bez legitymacji”. I co w takiej sytuacji może zrobić uczennica? Albo wrócić do domu po ten dokument, gorzej jest wtedy, gdy ktoś dojeżdża, albo po prostu zlekceważyć stróża prawa i wejść do szkoły. Moja znajoma wybrała drugie rozwiązanie, niestety na swojej drodze do wiedzy napotkała opór. Pan ochroniarz złapał ją za ręce i nie chciał puścić, taka szamotanina trwała kilka minut i nikt z osób przechodzących obok nie zareagował. Wspomnę jeszcze, że moja koleżanka jest dość filigranowej postury, więc nie miała zbyt wielkiej szansy na obronę. Na szczęście udało się jej wyrwać i wejść na teren szkoły. Morał z tej historii jest prosty i niektórym znany- noś legitymację, jeśli nie chcesz chodzić poobijany.
Mimo iż ta sytuacja może wydawać się dość zabawna, to w rzeczywistości taka niesprawna kontrola może stanowić zagrożenie, nie tylko dla osoby kontrolowanej (szarpanej). W czasie tej szamotaniny do szkoły weszło co najmniej 10 osób, nikt ich nie sprawdził. Kim były? Najprawdopodobniej uczniami naszej szkoły. Ale czy na pewno?
„Chciałbym prowadzić w Internecie swoje własne show, które cieszyłoby się dużą popularnością. Takie małe marzenie, ale marzenia są po to, aby je realizować.”
Rozmowa z Piotrkiem Siemieniukiem (pseudonim KuTy), uczniem klasy IIe naszego Zespołu Szkół, który pasjonuje się tworzeniem filmów.
PIOTR NOWAK: Jak zaczęła się twoja przygoda z kręceniem i montowaniem filmów?
PIOTREK SIEMIENIUK: Nie potrafię dokładnie określić, kiedy to było. Mogę w przybliżeniu powiedzieć, że programem do montażu filmów bawię się od dobrych 4 lat, cały czas próbuję czegoś nowego, aby się rozwijać.
PN: Jak rozwijasz swój talent?
PS: Talent… No nie nazwałbym tego talentem. Aby polepszyć swoje umiejętności, staram się nagrywać coraz to nowe produkcje. Jeżeli coś wyjdzie w miarę dobrze, wtedy wrzucam to na youtube.
PN: Czy masz możliwość rozwijania swojego talentu w szkole?
PS: W naszym liceum raczej nie ma żadnego koła montażystów. Dużo zawdzięczam pani profesor Bożenie Czerkas, która stara się znajdować dla mnie jakieś zajęcia związane z montażem filmów bądź innymi pracami multimedialnymi np.: Jesienne Trele.
PN: Czy masz jakąś inną pasję oprócz tworzenia filmów?
PS: Staram się robić dużo rzeczy w wolnym czasie. Poszukuję coraz to nowych wrażeń. Ciężko określić, czy dana czynność, którą lubię robić, jest już moją pasją.
PN: Czy planujesz związać swoją przyszłość ze swoim hobby?
PS: Na razie nie wiem, co chcę robić w życiu i na jakie studia się wybrać, czas pokaże. Jednak w przyszłości chciałbym mieć profesjonalny sprzęt do nagrywania i prowadzić w Internecie swoje własne show, które cieszyłoby się dużą popularnością. Takie małe marzenie, ale marzenia są po to, aby je realizować.
PN: Przygotowując się to tego wywiadu, ustaliłem, że otrzymałeś już różne nagrody, wyróżnienia. Czy możesz powiedzieć nam coś więcej na ten temat?
PS: Otrzymaliśmy wyróżnienie w konkursie Historii Bliskiej za film „Sybirackie losy – wspomnienia Henryka Ekielskiego”, który opracowałem wraz z Damianem Stojaniukiem, Pauliną Kobus oraz Dianą Twarowską. Wygrałem również w konkursie „Młodzi z pasją” oraz „Idę własną drogą”. Nic wielkiego.
PN: Wiem też, że prowadzisz swojego wideo bloga. Co możesz powiedzieć nam na ten temat ?
PS: Kanał w serwisie youtube założyłem w 2008 roku. Z początku był on nastawiony na filmy z tańca c-walk. Zawsze chciałem nagrywać vlogi. Jednak obawiałem się krytyki osób trzecich. Nie jest łatwo usiąść przed kamerą i wyrazić swoją opinię na dany temat z myślą, że obejrzą to nawet setki osób. Jeżeli coś by mi nie wyszło, poleciałby wielki „hejt” w moją stronę i tak skończyłaby się moja „kariera” na youtube-ie. Jednak w końcu wziąłem się w garść i nagrałem pierwszego wideo bloga, który moim zdaniem przyjął się dosyć fajnie. Dostałem pozytywną opinię od kilku dobrych vlogerów, więc czemu miałbym tego nie kontynuować. Wydaje mi się, że nikt z Siemiatycz nie nagrywa vlogów, więc jestem pierwszy. Chyba, że o czymś nie wiem, to proszę o kontakt.
PN: Na jakiej zasadzie wybierasz aktorów występujących w twoich produkcjach?
PS: Zazwyczaj są to moi znajomi, którzy chcą spędzić fajnie wolny czas i godzą się na współpracę ze mną. Najważniejsze jest to, aby mieć z tego radość.
PN: Jakiej rady udzieliłbyś osobom chcącym spróbować swoich sił w reżyserowaniu, kamerowaniu i montażu filmów?
PS: A jakiej rady może udzielić amator w tej dziedzinie? Powiem ogólnie, aby się nigdy nie poddawać, a gdy pozytywnych opinii jest więcej od złych, to nie przejmować się tymi złymi, bo „hejterzy” są wszędzie.
PN: Dziękuję za rozmowę i poświęcony czas.
PS: To ja dziękuję Ci, Piotrze, za wywiad, chciałbym jeszcze pozdrowić mamę, tatę oraz moją klasę II e. Dzięki .
PN
Święta. Święta ?
Jaki to wspaniały czas. Wszędzie, gdzie się nie pojawimy, w oczy rażą kolorowe bombki, lampki i choinki. Zabiegani ludzie wędrują od sklepu do sklepu z torbami pełnymi zakupów. Wciąż się spieszą. Najmilej jest popatrzeć na domy ‘obczepiane’ światełkami – od drzewek przydomowych po biegnące po trawniku renifery. Nieświadomie tworzymy świąteczny ‘Disneyland’. Idziemy krok w krok za supermarketami, zapominając o całej reszcie. Ludzie odkładają święta na ostatnią chwilę, nie mają czasu, aby zająć się przygotowaniem typowo wigilijnych potraw. Często nie mają czasu nawet dla rodziny.
Boże Narodzenie razem ? Polacy są narodem z bardzo bogatą tradycją. Większość z nas stara się ją podtrzymać. Ale nie zapominajmy, że w naszym kraju nie żyją jedynie patrioci. Jeśli komuś się nie podoba ojczyzna, ma otwarte drzwi na Zachód. Wielki, bogaty, lepszy. Naszych rodaków ciekawi tamten świat i coraz więcej z nich postanawia tę ciekawość zaspokoić. Emigracja stała się uciążliwym problemem. Belgia wita Polaków z otwartymi rękoma, dlatego tylu naszych sąsiadów zostawia dom, rodzinę, obowiązki, aby zasmakować dostatniego życia. I przywieźć trochę gotówki. Zapominają oni nawet, jak to jest spędzić Boże Narodzenie w gronie najbliższych. Tam przynajmniej mają szansę zarobić przyzwoite pieniądze, co więcej, nawet za ‘łatwą’ pracę. Nie warto przecież wracać do Polski, do domu tylko po to, aby kilka dni przesiedzieć przy stole i sprzeczać się z rodziną, która woli zostać w kraju. Łatwiej przysłać im prezenty. I nie wracać. Najbliżsi spożyją wieczerzę wigilijną w smutku. Podczas świąt nasila się tęsknota za ojcem czy matką, którzy są daleko stąd i przedkładają pieniądze nad swoich bliskich. W wigilię jest więcej niż jedno puste miejsce przy stole. Czeka się do ostatniej chwili, choć najczęściej na próżno. Dzieci potrzebują rodziców, nawet jeśli tego nie okazują. Być może przez jakiś czas, gdy ich nie ma, nastolatek ma większy luz, może robić więcej niż podczas ich obecności. Z czasem przeradza się to w pustkę, brak czegoś naprawdę ważnego – miłości. Dlaczego rodzice, wyjeżdżając na Zachód, o tym nie myślą ? Niektórzy z nich na czas świąt wracają do kraju, jednak w ciągu kilku dni nie zdołają odbudować tego, co zostało zburzone ! Czasem wydawać się może, że dorośli są zupełnie pozbawieni uczuć. Liczy się jedynie praca i pieniądze. Na pewno myślą przy tym o rodzinie, przecież chcą zapewnić jej dostatek, ale nie myślą o uczuciach tej rodziny. Dla niektórych z nas Boże Narodzenie bez rodziców wydawałoby się czymś nie do pomyślenia ! Smutno jest patrzeć na kilka pustych miejsc przy stole, dzieląc się opłatkiem, obdarowując się nawzajem prezentami i śpiewając kolędy. Nic nie zastąpi bliskości drugiej osoby. Żadna paczka przysłana z Belgii czy telefon z życzeniami. Za granicą człowiek wkręca się w wir pracy, a tamtejsi ludzie nie przywiązują takiej wagi do świąt, jak to jest w naszym kraju. Dlatego nietrudno zapomnieć o tej ciepłej, polskiej atmosferze.
Za granicą króluje brzuchaty święty Mikołaj w towarzystwie długonogich ‘elfich pomocniczek’. Ta moda stopniowo pojawia się u nas. Nie myślimy o świętach w sensie ‘rodzina’, ale ‘kłopot’. Nawet jeśli Boże Narodzenie ma znaczenie, to większą wagę przywiązuje się do wyglądu naszego domu, do ceny prezentów i wielkości choinki. Narodzony Jezus odchodzi w cień. I trudno jest raz do roku spędzić ten czas w gronie najbliższych, zapominając choć na chwilę o nieustannym wyścigu. O pogoni za pieniędzmi. O ‘lepszym’ życiu tam, daleko, z dala od domu.
miłośniczka świąt w rodzinnym gronie
HUMOR HUMOR HUMOR HUMOR HUMOR HUMOR HUMOR
JĘZYK POLSKI: Przypadki liczby pojedynczej to miedzy innymi wołacz, biernik i celnik.
☻
BIOLOGIA: Serce zdrowego człowieka powinno bić 70 do 75 minut.
☻
JĘZYK POLSKI: Matką Juliusz Słowackiego była Salmonella Słowacka.
☻
GEOGRAFIA: Na pojezierzach są takie formy polodowcowe jak morele czołowe.
☻
JĘZYK POLSKI: Na stosie chorągwi złożono przed Jagiełłą najlepszy kąsek- ciało Wielkiego Mistrza.
☻
GEOGRAFIA: Przejścia w gęstwinach buszu i dżungli wycinane są meczetem.
☻
JĘZYK POLSKI (podczas omawiania „ Króla Edypa” Sofoklesa):
- Jednym z grzechów Edypa i Jokasty było krasnodziejstwo.
- Sofokles napisał trzy tragedie: „ Antygonę”, „Króla Edypa” i „Elektrownię”.
- Edyp to bohater jednej z tybetańskich legend.
- Miejsce przed sceną w teatrze antycznym nazywa się prosektorium.
- Zagadka była tajemnicza jak mityczny skunks.
HUMOR HUMOR HUMOR HUMOR HUMOR HUMOR HUMOR
Wesołych świąt! Bez zmartwień,
Z barszczem, z grzybami, z karpiem,
Z gościem, co niesie szczęście!
Czeka nań przecież miejsce.
Wesołych świąt! A w święta,
Niech się snuje kolęda.
I gałązki świerkowe
Niech Wam pachną na zdrowie.
Wesołych świąt! A z Gwiazdką! -
Pod świeczek łuną jasną
Życzcie sobie jak najwięcej
Zdrowia i tyle radości, ile karp ma ości.