Alergicy i maturzyści jej nienawidzą
- sprawdź jak to zrobiła
Przyszła wiosna, czas radości i rozkwitu wszystkiego. Życie kwitnie. Kwiatki kwitną. Drzewa kwitną. A jak kwitną, to i pylą. Piękny dzień, piękna pogoda - to idealny czas by zacząć kichać na prawo i lewo. Wszystkim wiosennym alergikom należy się solidna dawka współczucia. I jakaś maseczka ochronna.
Co jeszcze jest wiosną? Co nie pozwala na relaks w przybliżeniu jednej trzeciej społeczności uczniowskiej, a reszcie daje tylko powody do radości? To samo, co rujnuje nerwy nauczycielom, a towarzyszy temu rozkwit kasztanów.
Drodzy Maturzyści, zbliżają się dni waszej wolności. Czteromiesięczne wakacje brzmią jak dobre wynagrodzenie za dotychczasowe trudy nauki. Odrodzenie, życie po życiu. A potem zostaniecie studentami. Z poczwarki między stosem książek narodzi się motylek, który wleci między kolejne książki. I będzie latał między domem rodzinnym a akademikiem z kolejnymi dostawami słoików.
Ale zanim przyjdzie poznać smak upragnionej wolności, nadejdą trudne chwile pełne wyrzeczeń i trudu. Ulubiony serial zastąpi powtórka z "Pana Tadeusza" czy "Dziadów", a i tak skończy się na "Lalce". Drugi język stanie się drugą naturą. Ale trzeba też pamiętać, że wszystko ma swoje granice. Szczególnie ciągi i funkcje. Chyba, że akurat nie mają.
Jako uczeń drugiej klasy bardzo cieszę się z tych kilku majowych dni wolnych, ale z drugiej strony nieładnie jest się cieszyć z cudzego nieszczęścia. Tym bardziej, że za rok ktoś będzie cieszył się z mojego.
Aleksandra Kasperuk
Dlaczego coraz więcej uczniów załatwia zwolnienie
z WF-u?
Coraz więcej uczniów unika uczestniczenia w zajęciach wychowania fizycznego. Większość z nich załatwia sobie zwolnienia u lekarza, które zazwyczaj są kompletnie bezpodstawne. Rodzice pozwalają, aby ich pociechy nie ćwiczyły, nie licząc się z konsekwencjami, jakie może przynieść brak ruchu, który dla dzieci i nastolatków jest bardzo potrzebny. Zastanawiając się nad przyczyną tych masowych zwolnień na myśl przychodzi mi sposób w jaki nauczyciele WF-u prowadzą zajęcia. Często bywają one nudne dla uczniów, gdyż są mało urozmaicone. Zdarza się, że trenerzy skupiają się wyłącznie na jednej dziedzinie sportu, którą nie każdy przecież musi lubić. Jednak wina nie leży tylko po stronie nauczycieli. Uczniowie też mają sporo za uszami. Symulują chorobę, uciekają z lekcji, mówią, że zapomnieli stroju. Pomysłów jest naprawdę wiele. Przyczyną takich zachowań jest niechęć do przebierania się na WF lub po prostu, gdy zajęcia fizyczne są pierwszą lub ostatnią godziną lekcyjną, wygodniej jest iść do domu. U dziewczyn częsty jest lęk przed zniszczeniem podczas ćwiczeń fryzury czy makijażu. Jednak czy zamiast tych wszystkich przekrętów nie łatwiej byłoby ćwiczyć na WF-ie. Sport to zdrowie, a jak wiadomo, to ono jest w życiu najważniejsze.
„Wystarczy chcieć, a cała reszta sama się ułoży”
rozmowa z Olą Granatowską- dziewczyną z pasją
i laureatką naszych szkolnych konkursów
Ewa: Jesteś uczennicą pierwszej klasy naszego liceum. Co skłoniło Cię do wyboru właśnie naszej szkoły?
Ola: Myślę, że to był wybór podyktowany głównie bliską lokalizacją szkoły, ależ dobrymi opiniami o niej starszych kolegów.
E: Jak Ci się u nas podoba, czy jesteś zadowolona ze swojego wyboru?
O: Liceum w Siemiatyczach jest dobrym wyborem. Jestem z niego zadowolona. Dzięki tej szkole już w pierwszej klasie dużo osiągnęłam, z czystym sercem mogę ją polecić młodszym kolegom.
E: Masz wiele pasji i zainteresowań, jedną z nich jest historia sztuki. Skąd wzięła się ta pasja? Masz w tej dziedzinie jakieś osiągnięcia?
O: Myślę, że to właśnie pani Edyta (nauczycielka plastyki) w piątej klasie podstawówki zaszczepiła we mnie tę pasje. Gdyby nie ona, pewnie do dzisiaj nie miałabym pojęcia, jaką ciekawą dziedziną jest historia sztuki. Niestety, prawdziwą przygodę z moją pasją zaczęłam dopiero rok później, kiedy okazało się, że już mogę wziąć udział w wojewódzkim konkursie przedmiotowym właśnie z historii sztuki. Dlaczego by nie spróbować…? Wyniki pierwszego etapu konkursu zmotywowały mnie jeszcze bardziej do pogłębiania wiedzy w tym kierunku. Ostatecznie z wynikiem 57/60 punktów zostałam laureatką. Obecnie moja pasja dalej się rozwija.
E: Gratulacje! Czy to właśnie ze sztuką wiążesz swoją przyszłość? Może zawodową?
O: W najbliższych planach mam zdanie matury z historii sztuki z satysfakcjonującym mnie wynikiem oraz dostanie się do Instytutu Historii Sztuki we Wrocławiu. Po skończeniu studiów, mimo iż to jeszcze daleka droga, realizowałabym się w zawodzie jako kustosz bądź wykładowca historii sztuki na uniwersytecie. Na pewno w przyszłości ta dziedzina nauki będzie obecna w moim życiu.
E: Interesujesz się też poezją, muzyką, śpiewasz, ale także rysujesz i zajmujesz się fotografią. Obcowanie ze sztuką pod różnymi postaciami sprawia Ci chyba ogromną przyjemność? Co z tego wszystkiego lubisz najbardziej?
O: Nie umiem ograniczyć się do jednej, najlepszej pasji, ponieważ uwielbiam robić rzeczy, dzięki którym wyrażam siebie oraz swoje emocje. Jeśli jednak mam wybierać, to najbardziej fascynują mnie prace, w których mogę przelać swoje uczucia na papier, zawrzeć je w wierszach i rysunkach.
E: Skoro interesuje Cię też po części literatura, może zechciałabyś kontynuować naszą szkolna tradycję i zostać jedną z osób redagujących artykuły do gazetki szkolnej?
O: Musiałabym to przemyśleć, ponieważ, jak widać, mam bardzo dużo zainteresowań, które chciałabym rozwijać. Niestety wiąże się to również z ograniczonym czasem, a nie mam go za dużo dla siebie.
E: W kręgu Twoich i tak bardzo szerokich zainteresowań mają też swoje miejsce gra w futsal i jeżdżenie na rolkach (freestyle). Skąd się wzięło zamiłowanie do sportu?
O: Sport nie jest mi obcy od przedszkola. Po raz pierwszy postawiłam sobie wyżej poprzeczkę w zerówce i postanowiłam nauczyć się jazdy na rolkach. Początki były trudne, ale z czasem szło mi coraz lepiej. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że mimo upływu 11 lat, wciąż jestem zakochana w tej dyscyplinie sportu. W pierwszej gimnazjum zaczęłam grać w futsal i uważam, że jest to równie dobry wybór jak rolki. Sport od zawsze był obecny w moim życiu i myślę, że taka już moja natura.
E: Na dodatek udzielasz się jako wolontariusz w Caritasie i jesteś prezesem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Jestem pełna podziwu. Skąd bierzesz tyle siły, energii, a przede wszystkim czasu na rozwijanie tych wszystkich pasji? Przecież też masz obowiązki związane ze szkołą.
O: Sama chęć, aby pomagać daje mi siłę i motywację. Dużą rolę pełni tutaj również samodyscyplina i ambicja. Jeżeli coś jest dla mnie ważne, to wiem, że nie mogę odpuścić i staram się dążyć do wyznaczonego celu, a czas zawsze się znajduje. Mimo napiętego grafiku osiągam dobre stopnie w szkole. Zajęcia dodatkowe nie przeszkadzają mi w obowiązkach szkolnych oraz nie zaniedbuję przez nie nauki. Nie można również przesadzić z ilością zainteresowań i należy robić wszystko z głową i umiarem. Wystarczy chcieć, a cała reszta sama się ułoży.
rozmawiała Ewa Klimczuk
SZALONE LATA STUDENCKIE
Prawdziwe życie zaczyna się na studiach. Niespełna 3 lata temu stawaliście przed niesamowicie ważnym wyborem - wyborem liceum. Teraz czeka Was jeszcze trudniejsza decyzja, jaką jest rekrutacja na Wasz wymarzony kierunek. Spokojnie, nie panikujcie. To, co wybierzecie, nie zawsze będzie tym, czego oczekiwaliście. Czytając informatory z przeróżnych uczelni, poznacie same pozytywy, zachwycicie się dorosłym życiem, jednak po pierwszym tygodniu zajęć zauważycie pewne wady. Przekonacie się, że studiowanie wygląda całkowicie inaczej niż w amerykańskich filmach i opowieściach ludzi ze starszych roczników. Na szczęście macie nas, osoby, które przekonały się na własnej skórze, jaki jest prawdziwy obraz życia studenckiego (nie chodzi nam o chlanie o 3 nad ranem, ale o czysto edukacyjne oraz organizacyjne aspekty).
Pierwsze dni przyniosą Wam ogromną dezorientację. Od samego początku stajecie się Panią oraz Panem, a nie Zochą i Krzychem. Spóźnienia? Spokojnie, jest coś takiego jak kwadrans akademicki - wykładowców wcale nie obchodzi, dlaczego się spóźniliście. Jest jeszcze kilka dobrych wiadomości: podczas zajęć wychodzicie i wchodzicie, kiedy chcecie, bez podania przyczyny, korzystanie ze smartfonów jest również dozwolone - to oznacza koniec tego dreszczyku emocji, który towarzyszył podczas ukrywania sprzętów elektronicznych w piórnikach oraz pod ławkami. I najważniejsze - zapomnijcie o kapciach! Plan zajęć znacznie różni się od tego licealnego. Każdy dzień oznacza całkowicie inne godziny zajęć - swoją edukację możesz rozpocząć o 8:30 albo o 14:00. Marzyłeś kiedyś o zostaniu w szkole do 21:00? Studia Ci to zapewnią. Warto też wspomnieć o długości zajęć: 1,5 godziny na studiach to minimum. Pierwsze strony w zeszytach, dokładne dyktowane notatki mogą pójść w zapomnienie. Jedyną osobą, którą interesują Twoje zapiski jesteś Ty (i koledzy z roku, którzy ich nie wykonali). Przygotowanie do zajęć spada wyłącznie na Twoje barki. Samodzielnie szukasz materiałów, czytasz podaną literaturę, odrabiasz prace domowe tylko dla siebie. Warto odhaczyć te czynności, ponieważ na następnych ćwiczeniach mamy możliwość zabłyśnięcia wiedzą oraz dostania plusów za aktywność, które pod koniec semestru mogą uratować niejedną osobę. Obecności na zajęciach przeważnie są obowiązkowe, ale nie zawsze. To samo dotyczy wykładów, na których można przespać kilka godzin, ale warto się na nich pojawiać - czasami wkracza lista, która może przynieść Wam niesamowite profity. Do tego nie zawsze przechodzi dobroduszne wpisywanie przez znajomych, ponieważ mało kto uwierzy, że pośród tych 20 osób na auli ukrytych jest jeszcze 60 (martwe dusze studenckie nie są akceptowane przez prowadzących). A jeśli o wykładowcach mowa, to, kochani, zapomnijcie o prowadzeniu za rączkę, jak to było w liceum. Każdy edukuje według swojego pomysłu, nie uznaje się czegoś takiego jak dostosowanie do studentów. Osobą, która ma się dostosować, jesteś Ty. Pamiętajcie, te skróty przed nazwiskami są niesamowicie istotne i należy ich używać, zwracając się do wykładowców.
Myślicie, że znacie języki obce? Poznajcie język studencki, który już niedługo stanie się także waszym.
● wejściówka - kartkówka, często niezapowiedziana
● kolokwium/kolos – sprawdzian, tylko ranga wyższa
● zerówka - egzamin we wcześniejszym terminie, którego niezdanie niczym nie skutkuje
● sesja - czas pełen egzaminów (nie mylić ze zdjęciową hehe)
● konsultacje - godzina poświęcona studentom (czas popraw oraz zajęć wyrównawczych)
● godziny rektorskie/dziekańskie - godziny wolne od zajęć
● akademik - miejsce noclegu i dobrych imprez (ale uwaga! kradną tam naleśniki)
● asystent - ktoś, na kogo prowadzący może zwalić winę za nudne zajęcia, jedno ze stanowisk nauczycieli akademickich
● doktor - kiedy czujemy się kiepsko, idziemy do niego po dobrą radę, doktorzy uczelniani radzą zwykle, by zacząć się uczyć
● dziekan - Szef Wydziału
● katedra - dowód dobytku kulturowego, miejsce modlitw o zaliczenie przedmiotu; podwyższenie pod tablicą lub inaczej część wydziału
● kwadrans akademicki - jak minie, to zamiast na zajęcia idziesz na piwo (tradycja mówi: zegar wybił pełną godzinę, masz 15 min., aby z akademika zdążyć na zajęcia)
● lektorat - nauka języka obcego
● opiekun roku - ktoś mało znany, ale zawsze możesz go spróbować poszukać i popłakać w rękaw
● prodziekan - prawa ręka Szefa Wydziału
● prorektor - prawa ręka Szefa Wszystkich Szefów
● punkty ECTS - coś jak noty w skokach narciarskich
● semestr - półroczna zabawa z odpoczynkiem na naukę
● seminarium - zajęcia, na których opowiadasz kolegom o swojej pracy dyplomowej
● System USOS (Uniwersytecki System Obsługi Studiów) - wszystkie dane o Twoich ocenach, widzisz je Ty, prowadzący zajęcia i Panie z Dziekanatu
J.Ą.B.
Mrzonki niewydarzonego
i chimerycznego antypodróżnika z Podlasia
Mój przyjaciel, pięćdziesięciodwuipółletni Oswald, pół Polak, pół Abchaz na co dzień nosi zgrzebny T-shirt i nieco siermiężne adidasy w kolorze sepii. To hoży hipochondryk i chwacki histeryk, niestroniący od homeopatii i chiromancji a lubujący się w pożeraniu warzonych omułek i małż w sosie żurawinowo - jeżynowym oraz półkilogramowych gomółek korycińskiego sera. Uwielbia snuć mrzonki o wojażach po Pogórzu Karpackim i wzdłuż zachodniej Polski. Szczególnie, gdy po pracy bywa znużony i zmorzony, wówczas w półśnie wędruje po rubieżach Białostocczyzny albo podziwia Zamość - perłę renesansu. Zapisał się nawet na codwutygodniowe konsultacje z geografem, który mieszka nieopodal jego macierzystego domostwa w Kujbiedach. I często przed zaśnięciem powtarzał w koło nazwy miejscowości, które chciałby zwiedzić, gdy zdobędzie fundusze, pogrywając w mariasza z chłystkami, chuliganami i huncwotami, handrycząc się i zżymając na małomiasteczkowych rzezimieszków. Nie wiadomo, czy wolałby zobaczyć królewską żupę solną w Wieliczce, czy supraski Monaster Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy. A może warto by po prostu i naprawdę czmychnąć w chaszcze niejednej poprzerzedzanej choiny w Puszczy Białowieskiej i posłuchać koncertu pójdźki i krzyku kszyka, przyuważyć jarząbka – supermistrza kamuflażu. Zauroczyć się melanżem rdzawoczerwonych zachodów słońca. Mógłby też poczytać czasopismo Poznaj Swój Kraj, smażąc się i prażąc na rynku w Tykocinie, jednym z centrów życia przedwojennej społeczności polskich Żydów. Wszak na ziemi tykocińskiej przeplatały się losy Rusinów, Tatarów, Litwinów. Swoje co nieco dorzucili Jaćwingowie, Niemcy z zakonu krzyżackiego oraz szwedzcy dragoni. Chrześcijanie i żydzi tworzyli prawdziwy tygiel religii, narodów i kultur. Oswald żałował, że nie spotka już chasyda z pejsami niby megaostrużyna. Ni stąd, ni zowąd, rad nierad na razie musi zadowolić się nicnierobieniem, ewentualnie nużącym oglądaniem wszechobecnego od miesiąca serialu wszech czasów pt. „Sherlock”. Nie czuje się wówczas jak nowo narodzony i wszystkowiedzący człowiek encyklopedia. Jednym haustem wychyla pucharek mohito i delektuje się nie za długo kawą cappuccino parzoną w filiżance upstrzonej esami-floresami w kolorze lilaróż. Wciąż nieswój zżyma się i zaperza, siadając na szezlongu z wyhaftowanymi ostróżkami i półczuwając, byleby tylko nie być posądzonym o nieróbstwo i miglanctwo. „Niechby ktokolwiek posądził mnie o blamaż i hedonizm” - żachnął się Oswald. „Byłybyż to figle-migle, hocki - klocki, wszakże nie jestem ani niezguła, ani tym bardziej chłopek - roztropek”. Poprawiając z lekka lśniąco białą koszulę z minimufkami, zanurzył się w lekturze schizmatyckich komentarzy i obskurnych persyflaży na Facebooku. Ze wszech miar neominimalizm w planowaniu podróży jak najbardziej wskazany; na pewno zamieszkanie w ermitażu nie będzie szczytem marzeń bohatera, ale pozwoli wejrzeć w głąb siebie. Oswald, żując powoli korzeń żen – szenia, obiecał sobie rzetelnie zastanowić się popojutrze nad celowością snucia mrzonek, z których nic nie wynika, dopóki nie przedsięweźmie rzetelnych strategii dotyczących przyszłości. Do dzieła!
XVIII Podlaskie Mistrzostwa w Ortografii
7 marca w naszej szkole odbyły się szkolne eliminacje do XVIII Podlaskich Mistrzostw w Ortografii. Wzięło w nich udział 15 uczniów. Niestety, nie było osoby, która napisałaby dyktando bezbłędnie. Drugie miejsce zajął uczeń z klasy IB, Wiktor Daciuk, trzecie przypadło Wiktorii Czeczuk, również z klasy IB. Najmniej błędów popełniła i tym samym wygrała te zmagania uczennica klasy IIC, Magdalena Bobrowicz i to ona 21 marca reprezentowała naszą szkołę w finale w Białymstoku. Poniżej zamieszczamy tekst dyktanda, z którym musiała zmierzyć się Magda w zmaganiach finałowych.
Wielkanoc w Polsce
Wielkanoc to święto upamiętniające śmierć krzyżową i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jest najstarsze i najważniejsze ze wszystkich świąt chrześcijańskich. Wywodzi się z żydowskiej Paschy. Jest świętem ruchomym, co roku przypada w inny dzień marca lub kwietnia. Od dnia Wielkanocy zależą inne święta ruchome. Wielkanoc jest poprzedzona Wielkim Postem 40- dniowym, którego ostatni tydzień nazywa się Wielkim Tygodniem. Okres ten to czas wspominania najważniejszych dla wiary chrześcijańskiej wydarzeń.
Wśród tradycji wielkanocnych, niekiedy już mało znanych, znajdziemy:
Palemki na szczęście
Wielki Tydzień zaczyna się Niedzielą Palmową. Kiedyś nazywano ją kwietną lub wierzbną. Palemki – rózgi wierzbowe, gałązki bukszpanu, malin, porzeczek – ozdabiano kwiatkami, mchem, ziołami, kolorowymi piórkami. Po poświęceniu palemki biło się nią lekko domowników, by zapewnić im szczęście na cały rok. Połkniecie jednej poświęconej bazi wróżyło zdrowie i bogactwo. Zatknięte za obraz lub włożone do wazonów palemki chroniły mieszkanie przed nieszczęściem i złośliwością sąsiadów.
Świąteczne porządki
Przed Wielkanocą robimy wielkie świąteczne porządki nie tylko po to, by mieszkanie lśniło czystością. Porządki mają także symboliczne znaczenie – wymiatamy z mieszkania zimę, a wraz z nią wszelkie zło i choroby.
Topienie Judasza
Kolejnym ważnym dniem Wielkiego Tygodnia jest Wielka Środa. Młodzież, zwłaszcza chłopcy, topiła tego dnia Judasza. Ze słomy i starych ubrań robiono wielką kukłę, którą następnie wleczono na łańcuchach po całej okolicy. Przy drodze ustawiali się gapie, którzy okładali kukłę kijami. Na koniec wrzucano „zdrajcę” do stawu lub bagienka. Wymierzanej w ten sposób sprawiedliwości stawało się zadość.
Wielkie grzechotanie
Kiedy milkły kościelne dzwony, rozlegał się dźwięk kołatek. Obyczaj ten był okazją do urządzania psot. Młodzież biegała po mieście z grzechotkami, hałasując i strasząc przechodniów. Do dziś zachował się zwyczaj obdarowywania dzieci w Wielkim Tygodniu grzechotkami.
Pogrzeb żuru
Ostatnie dwa dni postu były wielkim przygotowaniem do święta. W te dni robiono „pogrzeb żuru” – potrawy spożywanej przez cały post., Kiedy więc zbliżał się czas radości i zabawy, sagany żuru wylewano na ziemię.
Wieszanie śledzia
W równie widowiskowy sposób rozstawano się też ze śledziem – kolejnym symbolem wielkiego postu. Z wielką radością i satysfakcją „wieszano” go, czyli przybijano rybę do drzewa. W ten sposób karano śledzia za to, że przez sześć niedziel „wyganiał” z jadłospisu mięso.
Święconka
Wielka Sobota była dniem radosnego oczekiwania. Koniecznie należało tego dnia poświęcić koszyczek (albo wielki kosz) z jedzeniem. Nie mogło w nim zabraknąć baranka (symbolu Chrystusa Zmartwychwstałego), mięsa i wędlin (na znak, że kończy się post). Święcono też chrzan, – bo „gorycz męki Pańskiej i śmierci została zwyciężona przez słodycz zmartwychwstania”, masło – oznakę dobrobytu – i jajka – symbol narodzenia. Święconkę jadło się następnego dnia, po rezurekcji. Tego dnia święcono też wodę.
Specjalnie dla dziewcząt
Uwaga dziewczyny, jeżeli w Wielką Sobotę obmyjecie twarz w wodzie, w której gotowały się jajka na święconkę, to znikną piegi i inne mankamenty urody! Może warto by sprawdzić?
Wielka Niedziela – dzień radości
W Wielką Niedzielę poranny huk petard i dźwięk dzwonów miał obudzić śpiących w Tatrach rycerzy, poruszyć zatwardziałe serca skąpców i złośliwych sąsiadów. Po rezurekcji zasiadano do świątecznego śniadania. Najpierw dzielono się jajkiem. Na stole nie mogło zabraknąć baby wielkanocnej i dziada, czyli mazurka.
Lany poniedziałek
Lany poniedziałek, śmigus-dyngus, święto lejka – to zabawa, którą wszyscy doskonałe znamy. Oblewać można było wszystkich i wszędzie. Zmoczone tego dnia panny miały większe szanse na zamążpójście. A jeśli któraś się obraziła – to nieprędko znalazła męża. Wykupić się można było od oblewania pisanką – stąd każda panna starała się, by jej kraszanka była najpiękniejsza. Chłopak, wręczając tego dnia pannie pisankę, dawał jej do zrozumienia, że mu się podoba.
Szukanie zajączka
Wyrazem wielkanocnej radości rodziny może być po zakończeniu śniadania wspólna zabawa zwana szukaniem zajączka, czyli małej niespodzianki dla każdego.
Wielkanocne jajo
Jajo króluje na wielkanocnym stole, jest symbolem życia i odrodzenia. Tradycja pisanek i dzielenia się święconym jajkiem sięga daleko w przeszłość. Już starożytni Persowie wiosną darowywali swoim bliskim czerwono barwione jaja. Zwyczaj ten przyjęli od nich Grecy i Rzymianie. Rumuńskie przysłowie ludowe mówi:, „Jeśli my, chrześcijanie zaprzestaniemy barwienia jaj na czerwono, wówczas nastąpi koniec świata”( musimy kultywować ten zwyczaj, aby nie dopuścić do końca świata). Czerwone pisanki mają ponoć moc magiczną i odpędzają złe uroki, są symbolem serca i miłości. Jajko jest formą najbardziej doskonałą. Zawiera wszystkie konieczne dla odżywienia organizmu składniki: białko, tłuszcz, sole mineralne i witaminy.
Rękawka
Zwyczaj wywodzący się z tradycji starosłowiańskich, do zwyczajów świątecznych wszedł jako dzień rozdawania ubogim resztek święconego na grobie Kraka, legendarnego założyciela miasta. Legenda głosi, że grób Kraka był usypany z ziemi przynoszonej w rękawach. Kiedyś ten zwyczaj był praktykowany we Wtorek Wielkanocny, który dawniej był trzecim dniem świąt.
Kawalkada Wielkanocna
Objazd pól jako uroczysta procesja konna z krzyżem i figurą Jezusa. Odbywa się w Poniedziałek Wielkanocny pod przewodnictwem kapłana.
Święcenie pól
Jeszcze innym zwyczajem było święcenie pól przez gospodarza. Polegało na porannym obchodzie pól i skrapianiu zagonów palmą wielkanocną zanurzoną w święconej wodzie.
Wielkanoc na świecie
Wielkanoc jest obchodzona na całym świecie. Każdy kraj ma swoje zwyczaje. W końcu skądś musiało się wziąć to słynne przysłowie "Co kraj to obyczaj"
Jednym z najciekawszych zwyczajów wielkanocnych w Europie może się poszczycić Irlandia. W Wielką Sobotę w miastach odbywa się pochód, podczas którego ludzie demonstrują swoje zmęczenie długim postem i chęć rozpoczęcia świętowania. Przemarszowi przewodzi lokalny rzeźnik. Najciekawszy jest jednak fakt, że niesie on zawieszonego na kiju śledzia, którego mieszkańcy biją kijami, pałkami i czym popadnie.
Tak zmaltretowany śledź symbolizujący post zostaje wrzucony do rzeki. Następnie rzeźnik nakłada na ten sam kij udekorowany kwiatami barani udziec, który ma zwiastować czas ucztowania. Natomiast w USA ciekawym zwyczajem jest noszenie ogromnych, świątecznie udekorowanych kapeluszy. Co roku kobiety i dzieci stają do konkursów, w których wybiera się najpiękniej udekorowane świąteczne nakrycie głowy. Na barwnych kapeluszach pojawiają się jajka, króliki, kurczaki i wiele innych ozdób. Słynną tradycją jest również toczenie jajka na trawniku Białego Domu. Dzieci mają wówczas z pomocą łyżki jak najszybciej przetoczyć jajko na drugą stronę trawnika, a nad wszystkim czuwa prezydent USA, ta tradycja praktykowana jest od 130 lat. Z okazji Wielkanocy w Afryce kościoły i domy modlitwy są dekorowane ozdobami zwanymi "vitenge" i "kanga". Dekoracje te, tworzone w kształty motyli, wykonywane są z kwiatów i liści bananowca. Mieszkańcy Afryki śpiewają międzynarodowe chrześcijańskie hymny, jednak uzupełniają je o elementy własnej kultury. Dlatego też śpiewom i modlitwom często towarzyszy bicie bębnów. Kobiety wykonują też głośne okrzyki w wysokich rejestrach. Z kolei w Australii na zwyczaje wielkanocne ciekawie wpłynęła "kampania przeciw królikom", które czynią tam duże szkody na polach. Do Australii dotarł popularny m.in. we Francji zwyczaj ukrywania w ogrodzie czekoladowych jajek dla dzieci. Wielkanocny konkurs wygrywa to dziecko, które znajdzie najwięcej jajek. Po zrealizowaniu kampanii jajka, kiedyś podrzucane przez wielkanocnego królika, teraz ukrywane są w ogrodzie przez Wielkoucha Króliczego. W Armenii do świątecznych zwyczajów należy wypiekanie chleba zwanego cheorek. Ormianie wierzą bowiem, że gdy Matka Boska stała pod krzyżem Chrystusa, miała przy sobie chleb, który został zabarwiony na czerwono przez krew Zbawiciela. W wielu miejscach w Czechach i na Słowacji nadal żywa jest tradycja, która jest praktykowana także u nas choć w nieco innej formie. Kobiety zamiast być polewanymi wodą są tam okładane (delikatnie) ręcznie robionymi, dekoracyjnymi pejczami. Ma to spowodować, że będą one piękne i zdrowe. We Francji, Holandii czy Belgii dzwony przed Wielkanocą milczą, a tradycja mówi, że odlatują one wtedy do Rzymu, skąd wracają rankiem w Wielką Sobotę, przynosząc ze sobą pisanki i czekoladowe jajka. Oryginalną tradycją może pochwalić się Kolumbia za sprawą świątecznego menu, zamiast jajek je się tam pieczonego legwana, żółwia lub jakiegoś dużego gryzonia. Ciekawy zwyczaj panuje również w Niemczech - niektórzy przystrajają bowiem jajkami drzewka. Tradycja Ostereierbaum liczy wiele wieków, lecz niestety jej korzenie zaginęły w mrokach dziejów. Najsłynniejsze drzewko tego typu zwane jest Saalfelder Ostereierbaum - to jabłonka znajdująca się w ogrodzie pana Voltera Krafta, który od roku 1965 w każde święta bardzo bogato ozdabia swoje drzewko (ostatnio ponad 700 jajkami). W Grecji można spotkać się z innym kolorem pisanek. Wszystkie one będą bowiem czerwone - symbolizując krew Chrystusa. Na wyspie Korfu musicie z kolei uważać na głowę - niektórzy z tamtejszych mieszkańców praktykują wyrzucanie przez okno glinianych waz. Nie ma jednej teorii wyjaśniającej tę tradycję - niektórzy twierdzą, że to symboliczne odrzucenie Judasza i zła, inni z kolei uważają, że to po prostu dobra zabawa po okresie postu, a jednocześnie dobra okazja do pozbycia się starych naczyń (taka tradycja istniała kiedyś w Wenecji - na wiosnę wyrzucano stare naczynia, żeby zrobić miejsce dla nowych). W brytyjskim miasteczku Bacup w wielkanocną niedzielę można zobaczyć występ bardzo dziwnej grupy tanecznej. Mężczyźni z pomalowanymi na czarno twarzami odziani w dziwne stroje i dyrygowani z pomocą bata (ten ma odpędzać złe duchy) wykonują szereg tańców ludowych. Zwyczaj ten ma mieć korzenie górnicze (czarne twarze) lub miał zostać przywleczony w średniowieczu przez piratów z północnej Afryki, którzy przypadkiem musieli lądować na północy Wysp. W Szwecji pali się ogniska, aby odstraszyć wiedźmy. Zwyczaj ten z okazji Wielkanocy przetrwał głównie na zachodzie kraju, lecz kilkanaście dni później ogniska uroczyście pali się wszędzie i są one bardzo imponujące - w ten sposób bowiem Szwedzi obchodzą noc Walpurgii, która praktycznie nie ma już nic wspólnego ze swymi korzeniami (czyli z symbolicznym paleniem czarownic) - w ten sposób czci się po prostu wiosnę. W Finlandii (a także czasem w Szwecji i Danii) również palone są ogniska, lecz występuje tam też zwyczaj, który może przypominać amerykańskie obchody Halloween - dzieci przebierają się za wiedźmy i chodzą po domach zbierając cukierki. Norwedzy z kolei korzystając z wolnego czasu w Wielkanoc, oddają się swoim ulubionym rozrywkom - narciarstwu i kryminałom. Z okazji Wielkanocy pojawiają się w księgarniach kryminały nazwane z tej okazji Paaskekrimmen, a w telewizji oglądać można znane filmy i seriale o tej tematyce. W Wielki Czwartek w katalońskim mieście Verges można z kolei być świadkiem ostatniego w Europie Dansa de la Mort (lepiej znanego z francuska jako danse macabre) - czyli tańca śmierci, który odbywa się tam nieprzerwanie od czasów średniowiecza. Równo o północy ulice tego miasteczka przemierzają pochody szkieletów wyposażonych w kosy i urny z prochami zmarłych - a całe wydarzenie trwa do wczesnych godzin rannych w Wielki Piątek.