accessible

Numery archiwalne

Cenzor 4/87

 

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

We wtorek 27 lutego 2018 r. w czytelni szkolnej odbyło się podsumowanie XIX edycji Konkursu Młodych Poetów, które było jedną z form obchodów „Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego” w naszej szkole. Na początku spotkania prowadzące je uczennice przeczytały konkursowe wiersze. Zwyciężył wiersz Wiktora Daciuka z klasy IIB, który zamieszczamy obok. Później odbył się  minikoncert w wykonaniu Agaty Wawrzyniak i Dominiki Klimaszewskiej.

 

kokursmp2018

Publiczność też miała okazję wziąć udział w konkursie literackim polegającym na odgadnięciu tytułu i twórcy wiersza na podstawie przeczytanego fragmentu związanego z naturą. Zwycięzców czekały słodkie niespodzianki. W spotkaniu zorganizowanym przez nauczycieli bibliotekarzy i polonistów wzięły udział klasy: IIA, IIB i IIIB z nauczycielami oraz pani wicedyrektor Bożena Czerkas, a poprowadziły je Gabriela Boguszewska i Karina Kuźmik z klasy IIB. Od 21 lutego  na holu A nowej szkoły można było również oglądać plakaty promujące Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego i polszczyznę wykonane przez uczniów klasy IC.

djo2018

djo20181

djo20182 

 

                                                              D.T

 

"Terribilis est locus iste"

 Opis burzy

 

Bez Ciebie ciemność rozproszy

Na niebie jasność rozkoszy.

Bez Ciebie księżyce nieciepłe,

Nawet własne krwi zakrzepłe.

  

Marząc wciąż o naturze w betonie się budzić,

Kochając najmocniej bezczynnie się nudzić.

W swej pokraczności budujecie ciasne miasta,

A myśl wasza zawsze o betonie, nigdy trawiasta.

  

Zwróćcie Achitofelowi spojrzenie, co w jasności

Topi się w płytkiej rzeczce marzeń o wolności.

Między brzozami bladymi jak trupy płaczące

Giną brzozy o nieścięcie głowy walczące.

  

Przerażające są owe wnętrza,

W hałasie cisza przenajświętsza.

A w ciszy lęki, brzoza swawolna

Pyta się Boga czy już jest wolna.

Wiktor Daciuk, kl. II B

 

 

 

CZY WIESZ, ŻE W KWIETNIU I MAJU OBCHODZIMY NASTĘPUJACE ŚWIĘTA?

 

1 KWIETNIA- Międzynarodowy Dzień Ptaków

2 KWIETNIA- Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci

4 KWIETNIA- Międzynarodowy Dzień Wiedzy o Minach i Działań Zapobiegających Minom

5 KWIETNIA- Leśnika i Drzewiarza

7 KWIETNIA- Światowy Dzień Zdrowia

8 KWIETNIA- Międzynarodowy Dzień Romów

10 KWIETNIA- Dzień Lotnictwa Wojskowego

11 KWIETNIA- Dzień Radia

12 KWIETNIA- Międzynarodowy Dzień Lotnictwa i Kosmonautyki

13 KWIETNIA- Światowy Dzień Pamięci Ofiar Katynia

14 KWIETNIA- Dzień Ludzi Bezdomnych

15 KWIETNIA- Światowy Dzień Trzeźwości

16 KWIETNIA- Dzień Sapera i Włókniarza

18 KWIETNIA- Międzynarodowy Dzień Ochrony Zabytków

20 KWIETNIA- Międzynarodowy Dzień wolnej Prasy

22 KWIETNIA- Międzynarodowy Dzień Matki Ziemi

23 KWIETNIA- Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich

25 KWIETNIA- Dzień Sekretarki

26 KWIETNIA- Światowy Dzień Własności Intelektualnej

29 KWIETNIA- Międzynarodowy Dzień Tańca

30 KWIETNIA- Światowy Dzień Sprzeciwu wobec Bicia Dzieci

2 MAJA- Dzień Polonii i Polaków za Granicą

3 MAJA- Światowy Dzień Wolności Prasy

4 MAJA- Międzynarodowy Dzień Strażaka

5 MAJA- Międzynarodowy Dzień Położnika, Dzień Europy

8 MAJA- Światowy Dzień Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca

9 MAJA- Dzień Unii Europejskiej

10 MAJA- Dzień Pracownika Gospodarki Komunalnej

12 MAJA- Międzynarodowy Dzień Pielęgniarek

13 MAJA- Światowy Dzień Chorego

14 MAJA- Dzień Farmaceuty

15 MAJA- Międzynarodowy Dzień Rodzin, Dzień Niezapominajki

16 MAJA- Dzień Straży Granicznej

17 MAJA- Międzynarodowy Dzień przeciw Homofobii

18 MAJA- Międzynarodowy Dzień Muzeów

19 MAJA- Dzień Dobrych Uczynków

20 MAJA- Międzynarodowy Dzień płynów do Mycia Naczyń

21 MAJA- Światowy Dzień Rozwoju Kulturalnego

22 MAJA- Dzień Praw Zwierząt

23 MAJA- Światowy Dzień Żółwia, Dzień Spedytora

24 MAJA- Europejski Dzień Parków Wodnych

25 MAJA- Dzień Piwowara, Dzień Mleka, Dzień Weterana

26 MAJA- Europejski Dzień Sąsiada

27 MAJA- Dzień Samorządu Terytorialnego

29 MAJA- Dzień Działacza Kultury

31 MAJA- Światowy Dzień bez Tytoniu, Dzień Bociana Białego

 

 

DZIEŃ LICZBY PI - SZKOLNE KOCHAM CIĘ, MATMO!

 

14 marca po raz trzeci - i oby nie ostatni - w naszej szkole świętowaliśmy Dzień Liczby Pi. Tegoroczny sposób wyłonienia mistrzów matematyki różnił się od poprzedniego niczym rzędne od odciętych. Mimo wspólnego mianownika w postaci miłości do królowej nauk rywalizację międzyklasową zastąpiono odwieczną wojną pierwiastków damskich i męskich, wzbudzając emocje jeszcze większe niż przed rokiem. Ambitni chłopcy, chcący udowodnić swoją wyższość, zmierzyli się z równie dobrze zmotywowanymi do walki o swoje dziewczętami. A wszystko zaczęło się miesiąc wcześniej od ankiety przeprowadzonej na lekcjach matematyki w przerwie między liczeniem delty a wyznaczaniem rozwiązań równania. Nieświadomi podstępu jej uczestnicy dostarczyli materiału do ułożenia pytań na temat statystycznego ucznia naszej szkoły, które okazały się decydujące w tej rozgrywce.
         Przygotowaniem imprezy zajęły się jedyne i niepowtarzalne nauczycielki matematyki: pani Barbara Łuba, pani Małgorzata Kościaniuk oraz pani wicedyrektor Teresa Urbańska, za co zostały nagrodzone gromkimi brawami jeszcze przed rozpoczęciem zabawy. Prowadzący - Gabrysia Nowaszewska i Damian Stefaniuk z klasy IID płynnie przechodząc między kolejnymi konkurencjami, przy okazji udowodnili, że nie ważne, ile razy pani na polskim poprawi ciebie i twój akcent - wyraz MATEMATYKA rządzi się własnymi prawami.
         Po przedstawieniu organizatorów, drużyn, prowadzących, a nawet odśpiewaniu hymnu na cześć matmy przyszedł wreszcie czas na pierwszą konkurencję. Rzut monetą zadecydował, że koszulki z cyframi pierwsi włożyli chłopcy. Ich zadaniem było ułożenie poprawnych ciągów znaków w ograniczonym czasie tak, aby dawały wynik wskazany przez organizatorów. Szybkie powtórzenie kolejności wykonywania działań okazało się niepotrzebne - zarówno chłopaki, jak i dziewczyny poradzili sobie z zadaniem bezbłędnie.
Kolejną konkurencją były licytacje. Wymienienie zadeklarowanej ilości nazw funkcji oraz kątów nie stanowiło większego wyzwania dla żadnej z drużyn, jednak po tej konkurencji chłopcy zdobyli przewagę, którą utrzymali już niemal do końca zmagań. Bardziej wymagające były kalambury, których trudność wynikała nie tylko ze skomplikowanych terminów matematycznych, niemal niemożliwych do pokazania bez słów, ale i wzajemnego sabotażu w postaci zagłuszania ostatnich sekund zgadywania. Miły przerywnik między konkurencjami stanowiły specjalnie nagrane filmy. Przedszkolaki wyjaśniły, że jedyną pełną odpowiedzią na pytanie, gdzie można spotkać królową nauk, jest - wszędzie! Okazało się również, iż dla większości najmłodszych matematyka to... "liczenie pieniążków".
         Długo wyczekiwany finał imprez przyniósł zaskakujące zwroty akcji. Jak się okazuje, 39% uczniów wstaje w weekendy po 10, aż połowa w takie dni przeznacza swój cenny czas na naukę, tylko 9% odrabia matematykę dłużej niż przez godzinę (o ile ją odrabia), a na lekcje matematyki lubi chodzić 85%, co daje dość dobry wynik i pokazuje, że nie ma się czego bać. Dziewczęta częściej kręciły kołem, co jednak nie zawsze wychodziło im na dobre. Po wielokrotnym wykręceniu -20 punktów, kiedy sprawa wydawała się już przegrana, sytuację o kąt półpełny odwróciło koło fortuny, w ramach zadośćuczynienia zatrzymując się w końcu na upragnionej setce i dając płci pięknej prowadzenie, którego nie udało się już odrobić chłopcom.
Tym samym dziewczyny otrzymały nagrodę-niespodziankę w postaci piątek cząstkowych z matematyki, a uroczystość zakończyły męskie okrzyki sugerujące, że wszystko było "ustawione" oraz ponowne odśpiewanie "kocham cię, matmo!". Rywalizacja, szczególnie zmagania finałowe, dostarczyła wszystkim wielu pozytywnych emocji i tylko IIIC nadal wietrzy podstęp w zmianie formuły konkursu, nie mogąc trzeci raz z rzędu dostać Matematycznego Oscara...

                                  O.K.

 

SZKOLNY KONKURS ORTOGRAFICZNY

 

12 marca 2018r. odbyła się w naszej szkole  kolejna edycja konkursu ortograficznego. III miejsce zajęła Wioleta Koc z klasy IIIC, II- Dominika Klimaszewska z klasy IA, a I- Weronika Stypułkowska  również z klasy IA i to ona reprezentowała Zespół Szkół W Siemiatyczach 21 marca podczas Podlaskich Mistrzostw w Ortografii.

A oto tekst tegorocznego dyktanda:

Wyszczerzając zęby, uprzednio spojrzawszy, a raczej łypnąwszy wzrokiem na Podchorążego, swojego przyjaciela, rozejrzał się wte i wewte bohater naszej historii - ponadtrzydziestoletni Joachim. Dookoła otaczała go horda rozhisteryzowanych fanek ośmioosobowego zespołu Pęcherz, którego był wokalistą. Półgłosem zaklął, bądź co bądź miał późnojesienną chandrę i był nieco chimeryczny, jak przystało na gwiazdę. Wokół same śmiechy-chichy z nie wiadomo czego. ,,Niechby ta żeńska trzódka doceniała moje wokalizy w C-dur i c-moll, cieszące się niesłabnącym uznaniem w opinii krytyków muzycznych'' - myślał Joachim, na pewno nie czując się zbyt komfortowo, otoczony przez taką watahę. Jednakże wszystkie quasi-fanki naprawdę dążyły tylko do zdarcia zeń żorżetowej koszuli z sutym żabotem. Pół siedząc, pół leżąc, rad nierad udzielał wywiadu, na łapu-capu rozdawał autografy wyglądające niczym jakieś bohomazy i spoglądał spode łba na tę dziewczęcą hałastrę. W pewnym momencie żachnął się: ,,I w koło Macieju to samo! Już dosyć czasu zmitrężyłem na nicnierobieniu!''. Do niedawna bowiem uznawał jakikolwiek wysiłek za największe ohydztwo i paskudztwo tego świata. Ni stąd, ni zowąd chyżo skoczył obunóż znienacka krzyknął, że wróci niezadługo i już go nie było. Wsiadł do swojego hyundaia i rozpoczął wojaż, prawdziwą ekstrapodróż. Przemierzył Polskę wzdłuż i wszerz, odwiedził Nizinę Mazowiecką i jezioro Gopło. Zajrzał do Gdyni Chyloni i na poznańskie Jeżyce. Zapoznawał gościnnych Mazowszan i statecznych łodzian z dzielnicy Widzew. Zachwycał się melanżem żółtozielonych barw jesieni z krwistoczerwonymi zachodami słońca, szaroburymi deszczowymi dniami oraz niebiesko-białym niebem podczas pogodnych jesiennych poranków. Dzięki tej pięcioipółtygodniowej podróży Joachim postanowił się przebranżowić. Z piosenkarza stał się malarzem kolorystą, niestroniącym od tworzenia w wolnych kilkudziesięciostronicowych poematów.

http://www.gazetalubuska.pl/wiadomosci/gorzow-wielkopolski/art/7815645,makabrycznie-trudne-dyktando-sprawdzcie-czy-dalibyscie-rade-napisac-je-bez-bledow-wideo,id,t.html

 „Młodzież współczesna jest bardzo otwarta,

nie ma barier…”

O języku polskim, dziennikarstwie, portalach społecznościowych i współczesnej młodzieży  z Panią Ewą Magdaleną Iwaniak – nauczycielką języka polskiego w naszej szkole rozmawia Łukasz Kubicki   

 

Łukasz Kubicki:12 marca w naszej szkole odbyła się kolejna edycja konkursu ortograficznego, którego jest pani organizatorem. Czy w dzisiejszych czasach ortografia ma jakieś znaczenie, czy warto znać jej zasady?

 

Pani Ewa Magdalena Iwaniak: Oczywiście, że ortografia ma znaczenie i jako rodzimi użytkownicy języka polskiego musimy ją znać. Nasz język ma tę swoistą ortografię, co m.in. powoduje, że jest wyjątkowy. Nie wyobrażam sobie, że można powiedzieć: „Jestem użytkownikiem języka polskiego, ale do ortografii nie przykładam większej wagi”. Chociaż regularnie pojawiają się głosy, w których część społeczeństwa sugeruje zniesienie niektórych reguł, ujednolicenie pisowni. Na szczęście Rada Języka Polskiego czuwa nad tym i z dystansem podchodzi to tych sugestii. Jeśli chodzi o poziom świadomości ortograficznej wśród młodzieży, to jest z tym różnie.  Młodzież zapomina o tym, że istnieje coś takiego jak słowniki ortograficzne. Obecnie w telefonach, komputerach jest autokorekta, która za nas wszystko poprawia, ale to nie wystarczy, by poprawnie pisać. Przede wszystkim ważne jest oczytanie, to ono kształtuje naszą ortografię.

ŁK: Coraz częściej wyrazy z obcych języków przenikają do języka polskiego, czy w związku z tym grozi nam swego rodzaju depolonizacja języka polskiego?

EMI: Już jesteśmy świadkami takiego procesu, ale siła powinna leżeć w nas – rodzimych użytkownikach języka polskiego. Owszem - tam, gdzie użycie obcego wyrazu jest niezbędne, bo np. odpowiednik w języku polskim nie oddaje całego znaczenia, używajmy zapożyczeń.  Ale nie róbmy tego tam, gdzie to nie jest konieczne. Lubimy o sobie mówić, że jesteśmy patriotami, a przecież wyrazem tego patriotyzmu jest też dbałość o czystość języka ojczystego.

ŁK: Obecnie młodzież coraz rzadziej sięga po lektury, czy wg pani są one zbyt nudne, mało atrakcyjne?

EMI: Myślę, że jest to dobre stwierdzenie. Kanon lektur jest trochę anachroniczny. Coraz częściej słyszy się tego typu zdania, że problematyka poruszana w lekturach jest mało aktualna, w związku z tym młodzież nie utożsamia się z tymi książkami. Jednak kanon lektur to coś, z czym się nie dyskutuje. Chcąc być wykształconym człowiekiem, trzeba mieć również ogólną wiedzę na temat literatury polskiej i powszechnej. Jeśli odpowiednio podejdzie się do tematu, to przecież Zbyszko z Bogdańca nie musi być tylko średniowiecznym rycerzem, a Konrad z III cz. „Dziadów” tylko nawiedzonym wieszczem.

ŁK: Dlaczego akurat z językiem polskim związała Pani swoje życie zawodowe?

 

EMI: Odkąd pamiętam, zawsze lubiłam czytać i nigdy z językiem polskim problemów nie miałam. To na ogół ja poprawiałam błędy językowe popełniane przez kolegów w szkole. Bardzo dobrze zdałam pisemny egzamin maturalny z języka polskiego, co wtedy wiązało się również ze zwolnieniem z egzaminu ustnego. To też w pewnym stopniu wpłynęło na wybór kierunku studiów. Zawsze interesowała mnie również szeroko rozumiana kultura - malarstwo, film, muzyka, dobra literatura, a z tym wszystkim miałam styczność na specjalności kulturoznawczej.

 

ŁK: Poza nauką w szkole zajmuje się pani dziennikarstwem, pracuje pani w „Kurierze Podlaskim. Głosie Siemiatycz”. Dlaczego podjęła się Pani pracy w tym zawodzie?

 

EMI: Tuż po studiach zaczęłam szukać pracy, rozglądałam się po różnych instytucjach i miejscach. A ponieważ polonistyka daje różnorodne możliwości, dlatego postanowiłam spróbować sił również w tym zawodzie. Zanim zostałam zatrudniona w szkole, pisywałam teksty do „Głosu Siemiatycz”. Okazało się, że nie trzeba być dziennikarzem z wykształcenia, aby mieć coś do powiedzenia.

ŁK: Co Panią denerwuje we współczesnym uprawianiu zawodu dziennikarza?

 

EMI: Drażni mnie, że instytucje, które są instytucjami publicznymi i powinny bez większego problemu udzielać informacji, często stwarzają problemy w tej materii. Ludzie sprawujący funkcje i zajmujący określone stanowiska często zachowują się tak, jakby była to ich prywatna przestrzeń.

ŁK: Jakimi cechami powinien się odznaczać idealny dziennikarz?

 

EMI: Ideały nie istnieją, w związku z czym nie ma też idealnych dziennikarzy.  Dobry dziennikarz to przede wszystkim doskonały obserwator rzeczywistości go otaczającej, rzetelny i obiektywny. Tak jak pisał Ryszard Kapuściński - dobry reportaż wcale nie musi być o wojnie, o widowiskowych wydarzeniach. Może dotyczyć on czegoś z pozoru błahego. Ważne jest to, by pokazać złożoność problemu, jak do niego doszło, przedstawić sposoby jego rozwiązania.

ŁK: Czy prasa papierowa ma jeszcze jakąś przyszłość?

EMI: Czasopiśmiennictwo w tym tradycyjnym znaczeniu będzie zmierzało powoli ku pewnemu końcowi. Przyszłość prasy to przede wszystkim internet.

ŁK: Mówiąc o wyborze studiów, wspomniała Pani o swoich zainteresowaniach. Proszę powiedzieć o nich trochę więcej.

EMI: Jak już mówiłam, lubię literaturę, muzykę, dobre kino. Mówi się, że czytając książki i oglądając filmy, mamy więcej niż jedno życie. Lubię też śpiewać, sprawia mi to dużą przyjemność. Zdarzyło mi się nawet, wspólnie z moimi kolegami muzykami, wystąpić dla szerszej widowni z ciekawymi projektami muzycznymi. To naprawdę bardzo miłe, kiedy po koncercie widzowie podchodzą i dziękują za występ. A skoro to robią, to znaczy, że mam im coś do zaoferowania w tej dziedzinie. Lubię podróże, niekoniecznie te dalekie. Nie wyobrażam sobie również życia bez przejażdżek rowerem.

ŁK: Podjęła pani temat książek i filmów. Czy nie uważa Pani, że współczesna literatura i kino coraz bardziej są nastawione na komercję, a coraz rzadziej na sztukę?

EMI: To prawda, że coraz trudniej we współczesnej ofercie kulturalnej znaleźć coś wartościowego, coś, co przykuje uwagę i co będzie na tyle absorbujące, aby chcieć do tego wrócić za jakiś czas i odkrywać na nowo. Nie znaczy to jednak, że nie ma współcześnie dobrych pisarzy, reżyserów. Po prostu trzeba wiedzieć, gdzie szukać. Rzadko kiedy dobre jest to, co jest głośne, okrzyczane, popularne. Na szczęście jest kultura alternatywna, niszowa.

ŁK: Co lubi, a czego Pani nie lubi we współczesnej młodzieży?

EMI: Młodzież współczesna jest bardzo otwarta, nie ma barier albo ma ich niewiele. Z jednej strony ta otwartość jest czymś pozytywnym, ale w przesadzonej formie może drażnić. We współczesnej relacji nauczyciel-uczeń mamy ze sobą kontakt za sprawą Facebooka czy różnych innych portali społecznościowych prawie 24 godziny na dobę. W wielu sytuacjach bywa to pomocne, ale również tu potrzebny jest zdrowy dystans. Bardzo nie lubię postawy roszczeniowej, w której uczeń dużo wymaga, od siebie nie dając praktycznie nic albo bardzo niewiele. Dzięki współczesnej młodzieży staram się być na bieżąco z młodzieżowym słownictwem, ale z drugiej strony nie lubię jej językowego niechlujstwa.

ŁK: Wspominała Pani o portalach społecznościowych. Czy takie formy spędzania wolnego czasu ubezwłasnowolniają młodzież, czynią ją uboższą?

EMI: Wszystko jest dobre w zdrowych dawkach. Z jednej strony nie sposób funkcjonować we współczesnym świecie bez tych dobrodziejstw technologii informacyjnych i komunikacyjnych, ale jak wszystko w nadmiarze – one również szkodzą. Niezbędna jest selekcja, w przeciwnym razie można stać się niewolnikiem sieci.

ŁK: Bardzo dziękuję za udzielenie mi wywiadu.

EMI: Polecam się na przyszłość.             

                                                                                                                                                                             

Na zdjęciu moja rozmówczyni

w towarzystwie Marysi Sadowskiej

 

 ewaiwaniak2018

 

 

 

 "Koło Tortury",

czyli jak wygląda nagranie programu

„Koło Fortuny“

         Zaczęło się od godziny wychowawczej, na której pojawiła się informacja o całkowicie darmowej wycieczce do Warszawy na teleturniej "Koło Fortuny". Całkiem za free?- podejrzliwi koledzy zaczęli szukać haczyka. Gdy tylko wychowawczyni powiedziała, że będziemy siedzieć  wśród publiczności, malkontenci zaczęli biadolić na temat, "jak bardzo się wynudzimy". Ja jednak, słysząc, że wszystko jest już opłacone, nie chciałem opuścić możliwości wyjazdu. Żal mi było tych, którzy nie uzmysłowili sobie, jak fajną wycieczkę odrzucili.

CZEKAJĄC NA GWIAZDĘ…

         Wyjazd z Siemiatycz o 6.00 to lekkie przegięcie, jak na mój gust, ale wszyscy się stawili i wyruszyliśmy. Zmęczeni z powodu przedwczesnej pobudki i trzygodzinnejgodzinnej jazdy stawiliśmy się punktualnie o 9.00 w budynku telewizji. Wszystko i wszyscy byli gotowi. Poza głównym prowadzącym – Rafałem Brzozowskim, który kazał na siebie czekać do 10.00, co, jak starano się wytłumaczyć jego spóźnienie, było spowodowane nocnym balowaniem z okazji zgarnięcia złotej telekamery dla najlepszego prowadzącego. Oczywiście, gdybym ja był gwiazdorem, to też kazałbym na siebie czekać godzinę ponad setce ludzi...

TRZY ODCINKI, ZAMIAST CZTERECH


         Kwadrans przed wpuszczeniem widowni do znanej nam z telewizji sali miała miejsce interesująca rozmowa pomiędzy opiekunami naszej wycieczki a koordynatorką produkcji. Okazało się, że zaszło drobne nieporozumienie i zamiast brać bierny udział w nagrywaniu 3 odcinków teleturnieju, będziemy na 4. Wizja przesiedzenia 8 godzin była na tyle zachęcająca, że tuż po otwarciu drzwi wszyscy zgromadzeni ochoczo weszli do sali nagraniowej.

CHRIS I EMERYCI

         Przyszłą widownię powitał czterdziestokilkuletni jakiś tam Chris, czy inny Jimmy, który swym wiekiem, sposobem mowy i podejrzaną nadpobudliwością prezentował istne uosobienie groteski. Jak się szybko okazało, był to członek  elitarnego działu wizualno-estetycznego. Jego zajęciem było stanie na stołku i machanie rękami w taki sposób, by publiczność, w odpowiedzi na wcześniej ustalony gest, wybuchała spontanicznym i bardzo naturalnym entuzjazmem. Wielkie było moje zdziwienie, gdy usłyszałem tego całego Chrisa, który zwraca się do poszczególnych, wmieszanych między nas, seniorów po imieniu. Skąd ich zna? Skąd się tu wzięli? Ano, byli to stali bywalcy tegoż programu, którzy najzwyczajniej w świecie zarabiali poprzez wykonywanie poleceń niewidocznego dla kamer Chrisa. Nie są to może olbrzymie pieniądze, ale skoro są na tyle duże, by emeryci przychodzili na nagranie, to ta działalność jest obopulnie korzystna i godna pochwały.

WE WŁASNYM TOWARZYSTWIE

Nadszedł czas nagrań. Zasady były proste: wykonywać polecenia Chrisa, siedzieć sztywno i uśmiechać się. Wspomniano też, że jeśli ktoś poda na głos hasło, które mają odgadnąć uczestnicy, jest zobowiązany do opłacenia kosztów wyemitowania jednego odcinka, tj. jakieś 250 tys. zł. Wizja przesiedzenia 8 godzin zachęcała do zajmowania miejsc w gronie kolegów i koleżanek ze szkoły. Znalazłem dobre miejsce, zbyt dobre. Wtedy, jakby zaalarmowana przyzwoitym stanem mojego komfortu, pojawiła się kobieta nadzorująca produkcję, która wskazując na mnie, nalegała bym się przesiadł na wskazane przez nią miejsce. Podejmowane przeze mnie desperackie próby ignorowania jej z nadzieją, że wybierze kogoś innego, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Zostałem zmuszony do zajęcia strategicznego miejsca między rodziną uczestników teleturnieju a silącym się na dziewczęcy głos wzdychaczem o pomalowanych paznokciach i masującą go po plecach staruszką. Mniej więcej wieczność później zrozumiałem, że MUSZĘ nawiązać jakiś kontakt i z kimś porozmawiać, aby nie zwariować. Nadal siedząc sztywno, rzuciłem okiem na wzdychającego, gładkonogiego jegomościa i zrozumiałem, że pozostaje mi własne towarzystwo. Zacząłem rozwijać znajomość z moim osobistym "bólem pleców", który wydawał mi się wyborem najlepszym z możliwych. W końcu on jeden do mnie przyszedł, podczas gdy nadzieja, cierpliwość i poczucie czasu uciekły z podkulonymi ogonami.

POZORY MYLĄ


         Po nagraniu czwartego odcinka uczniowskiej części widowni zaproponowano zdjęcie z prowadzącymi "Koło Fortuny"- gwiazdorem Rafałem Brzozowskim i cieszącą się większym zainteresowaniem (zwłaszcza męskim) Izabellą Krzan. Był to jedyny miły punkt wizyty w studio w ciągu 8 godzin nagrywania,  może za wyjątkiem pierwszych 5 minut, podczas których mogłem zobaczyć, jak wygląda praca w telewizji. Od tamtego dnia wiem, że nie jest tam tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać. Wyemitowanie jednego odcinka teleturnieju wymaga dwugodzinnej pracy ponad setki ludzi, nie wspominając już o kosztach finansowych, szacowanych na 200 000 zł.  Jeśli zobaczę w telewizji "Koło Fortuny", to choćby z racji szacunku dla tej rzeszy osób pracujących przy produkcji kolejnych odcinków, nie zmienię kanału.

                                            M.R.

 

 

Z życia maturzysty- nowe komiksy Oli Kasperuk

 

 komiks52018

komiks520181

 

WIZYTA GIMNAZJALISTÓW

21 marca 2018r.  już po raz kolejny odbył się w naszej szkole dzień otwarty. Spotkanie z gimnazjalistami przebiegało w dwóch etapach- najpierw nasi goście obejrzeli część artystyczną, a później zwiedzali szkołę. Na początku wystąpił chór szkolny pod przewodnictwem pana Łukasza Kraujutowicza, wykonywanymi przez siebie   piosenkami zachęcał gimnazjalistów do dołączenia do grona uczniów naszej szkoły. Podczas spotkania gimnazjaliści mieli też okazję zapoznać się z ofertą edukacyjną, profilami, które mogą wybrać oraz przedstawione zostały im zajęcia pozalekcyjne, które odbywają się w naszej szkole. Dzień otwarty zorganizowała klasa II C oraz jej wychowawca - pani Jolanta Kalinowska, ale wsparło ich bardzo wielu nauczycieli oraz uczniów. Naszą szkołę odwiedzili  uczniowie i nauczyciele z wielu szkół: Gimnazjum Nr 1 oraz Nr 2 w Siemiatyczach, Gminnego Gimnazjum Publicznego w Siemiatyczach, Gimnazjum Gminnego z Grodziska, Publicznego Gimnazjum z Dziadkowic, Nurca Stacji, Milejczyc oraz Gimnazjum z Perlejewa. Uczniowie naszej szkoły przygotowali ciekawe  stoiska prezentujące różne profile. Zaprosiliśmy również do szkoły firmy, w których uczniowie Branżowej Szkoły I Stopnia odbywają praktyki. PSS Społem, piekarnia Sokół, Leśny Zakątek oraz Kresowiak przygotowały degustację swoich produktów. Oprócz tego została przygotowana  specjalna atrakcja, czyli prezentacja umiejętności fryzjerskich uczniów drugiej klasy Zasadniczej Szkoły Zawodowej. Podczas spaceru po szkole gimnazjaliści mieli okazję zajrzeć do wielu klas, w których odbywały się prezentacje przedmiotowe.

    

                                                             D.T.

WYCIECZKA DO WARSZAWY KLAS IA I IB

28 lutego br. około godziny 7:00 wyruszyliśmy z Siemiatycz do Warszawy. Zawitaliśmy do niej około godziny 10:00. Na początku naszej rozrywkowej, ale i edukacyjnej wyprawy zajrzeliśmy do Polskiego Radia.

wycieczkaIAB

 

Byliśmy w studiach programu Pierwszego i Drugiego i sprawdziliśmy, jak się pracuje w   newsroom’ie – jest to miejsce, do którego przybywają informacje emitowane później co godzinę na antenie Polskiego Radia. Na końcu odwiedziliśmy nowoczesne studio Programu Czwartego. Spędziliśmy w tym interesującym miejscu około 2 godzin. Następnie wyruszyliśmy w kierunku „Niewidzialnej wystawy’’. Na tej nietypowej ekspozycji mieliśmy możliwość poczuć, jak to jest, kiedy człowiek straci swój dominujący zmysł – wzrok. Miejsce to zrobiło na nas niesamowite wrażenie, a ludzie, których tam spotkaliśmy, pozostaną w naszych wspomnieniach do końca życia. Następnie udaliśmy się na tak zwany ‘’shopping’’ do galerii „Złote Tarasy”. Po prawie 3 godzinach wyruszyliśmy do teatru Studio Buffo na kultowy i obowiązkowy do obejrzenia dla każdego, kto jeszcze go nie widział- spektakl „Metro”. Po udanym przedstawieniu, bardzo wyczerpani, około godziny 1:00 w nocy wróciliśmy do Siemiatycz.

                                                                  J.K.

 

 

Samo życie

 

NAPIS NA DRZWIACH TOALETY PUBLICZNEJ: Awaria toalety. Proszę załatwiać się na własną rękę.

NAPIS NA BILLBOARDZIE W WARSZAWIE: Rękawice robocze z drugiej ręki.

NAPIS NA SZYLDZIE: Spodnie-rok założenia 1912.

OGŁOSZENIE: Organizujemy sylwestry, terminy dowolne.

 ZNOWU OGŁOSZENIE: Night Club czynny do 22.

                                          AUTENTYCZNE WPISY  POCHODZĄ Z KSIĄŻKI MICHAŁA RUSINKA „Pypcie na języku”

                                                             

REKLAMA USŁUG STOMATOLOGICZNYCH: Twoje zęby w naszych rękach.

REKLAMA RESTAURACJI: Kuchnia chińska jak u mamy.

Z PIOSENKI DISCO POLO: Na podwórzu kundel biały pręży się jak bury kot.

TYTUŁ JEDNEGO Z ARTYKULÓW PRASOWYCH: Anna Mucha twarzą butów.

ZNOWU TYTUŁ PRASOWY: Robert Makłowicz ręczy twarzą produkty z supermarketu.

                            AUTENTYCZNE WPISY  POCHODZĄ Z KSIĄŻKI MICHAŁA RUSINKA „Pypcie na języku”